i think i’m dumb or maybe just happy – podsumowanie 2023, cz. IV-ost. (starocie)

Co za dużo, to niezdrowo, ale wrzucę jeszcze listę staroci, które ukazały się w 2023 roku (jedna w 2022): reedycji, znalezisk, rzeczy wydanych zgodnie z hasłem „lepiej późno niż wcale” itp, tym samym zamykając temat podsumowań.

W sumie można powiedzieć, że jeszcze jeden wpis będzie podsumowywał minione 12 miesięcy, gdyż pomarudzę o Książce Roku. Potem już, jeśli będzie mi się chciało, powrót do pisania o starych zespołach.

OK.

Po pierwsze, Lou Reed i Open Invitation. To piosenka z sesji do płyty New Sensations (1984). Żadna rewelacja, tylko dobry kawałek, ale to jednak Lou Reed. W piątek, idąc do roboty, niemal ze łzami w oczach słuchałem Tatters z Ecstasy. Wciąż tak na mnie działa ten śp. przyjemniaczek.

(o)(o)

ABILENEENDEE BURIAL [LANDLAND COLPORTAGE; 795 MEDIA]

Kiedyś słuchałem chicagowskiego zespołu z tępym zachwytem, dziś nieco męczy mnie trąbka na Two Guns, Twin Arrows. Może mi przejdzie. Tak czy siak, klasyka. No i płyta z nagraniami demo itp. jest naprawdę dobra, co nie jest oczywiste w tego typu kompilacjach. Poza nią mamy wspomnianą Two Guns oraz pierwszy LP, Abilene.

ANDRZEJ KORZYŃSKIDIABEŁ i THE DEVIL TAPES [FINDER KEEPERS RECORDS]

Bardzo ładnie wydane (ach, ten czerwony singiel) nagrania legendarnego kompozytora muzyki filmowej, której słucha się z uwagą również poza filmem, co przecież nie jest oczywiste: wiele soundtracków, gdy nie leci obraz, okazuje się być nudnawymi.

Jednym z najciekawszych wydarzeń kulturalnych, w jakich brałem udział w 2023, był seans Opętania w katowickim kinie studyjnym Światowid. Pełna sala i może najwybitniejsza kobieca rola (można jeszcze pisać o „kobiecych rolach”?) – Isabelle Adjani jako Anna/Helen.

(o)(o)

BOG-SHEDTHE OFFICIAL BOG-SET [MELODIC; box ukazał się w grudniu 2022]

artykuł z Guardiana

Grali dość krótko (1984-1987 lub 88), ale zostawili po sobie dość sporo nagrań. Szajbusy z Hebden Bridge uprawiali szajbusowaty (nie zawsze, czasem po prostu transowy i energetyczny) post-punk. Kiedyś chyba bardziej mi się podobał, ale i tak warto poznać ten mało popularny (na pewno u nas) zespół. E, chyba wciąż jest to super.

Z całego kwartetu żyje już tylko gitarzysta Mark McQuaid. Wokalista Phil Hartley odszedł w 2006, perkusista Tris King w 2008, basista Mike Bryson w 2022.

I tak wygląda to pojebane życie.

The Official Bog-Set zawiera oficjalne płyty, sesje u Johna Peela i rzeczy previously unreleased.

(o)(o)

CARDIACSA LITTLE MAN AND A HOUSE AND THE WHOLE WORLD WINDOW [THE ALPHABET BUSINESS CONCERN]

Nareszcie ktoś normalny. Ci, którzy znają zespół dowodzony przez Tima Smitha (nie ma go już z nami od czterech lat), wiedzą, że był on ostoją normalności.

A Little Man, debiut Cardiacs, wznowiono z dodatkami, którymi są m.in. sesje radiowe.

(o)(o)

LOW VERTIGOSPONTANEOUS LIVE SERIES D01 [SPONTANEOUS LIVE SERIES]

Dałem koncert tria Caicedo – Almeida – Trilla do staroci, bo choć SLS wydało go w 2023, to jednak nagrany został w 2019 r.

Brzmienie jest potężne

(o)(o)

NEIL YOUNG + CRAZY HORSERAGGED GLORY: SMELL THE HORSE [REPRISE]

Moja ulubiona płyta Neila Percivala Younga? Być może. CD kupiłem w nieistniejącym już, katowickim sklepie muzycznym „All”. Pracowała tam moja obecna żona, ale czy wciąż wtedy? – zapytuje wiekowy autor. Chyba tak – odpowiada. W sumie o każdej z najbardziej lubianych przeze mnie płyt Younga mógłbym napisać coś w miarę ciekawego. Może jak bezrobocie mnie dopadnie (oby, kurwa, nie; odpukać).

W sumie te dodatkowe numery nie zabijają, mogły wyjść jako EP-ka. W każdym razie Ragged Glory, z takimi piosenkami, jak Over and Over czy Mansion on the Hill, z tym kompletnie wyluzowanym, programowo niechlujnym brzmieniem, to rokendrolowe arcydzieło. Nie ma niczego piękniejszego w rocku niż z te dwa numery.

(o)(o)

NIRVANAIN UTERO (30TH ANNIVERSARY SUPER DELUXE) [DGC; GEFFEN RECORDS; SUB POP]

Zastanawiałem się niedawno, czy wraca moda na grunge, czy może w ogóle nigdy nie znikła, czy może tych płyt wychodzi tyle (nawet tych zespołów, którymi nie interesował się kiedyś pies z kulawą nogą), że po prostu mamy do czynienia ze zwykłym zasypywaniem konsumenta towarem niezależnie od potrzeb? W każdym razie Kurt Cobain pewnie by się porzygał.

To, co jest ciekawe w tym boxie, to dwa koncerty Nirvany: z grudnia 1993 i stycznia 1994 r. Słychać, że Kurtowi już niespecjalnie się chciało.

In Utero pozostaje dla mnie skończonym arcydziełem, ulubioną płytą Nirvany. Na marginesie, pamiętam, jak w magazynie „Outside” recenzent wyżej ocenił Nevermind, uznając, że dwie piosenki z In Utero: Rape Me i All Apologies, za bardzo bazują na dwóch z poprzedniczki: Smells Like Teen Spirit i Polly.

Przed wręczaniem MTV Awards nie pozwolono zagrać Nirvanie Rape Me. Zespół upierał się przy tej piosence, wtedy zaszantażowano go zwolnieniem koleżanki pracującej dla stacji. Chyba dobrze zapamiętałem tę historię, o której można przeczytać w książce Grunge (na własną odpowiedzialność).

(o)(o)

VARIOUSMYOHIOACTIONPALBOYGOLDGOD300 [MY PAL GOD; OHIO GOLD; ACTIONBOY 300 (1999) / DUPAGE COUNTY HARDCORE (2023)]

DuPage przypomniało składankę z 1999, na której można znaleźć tak dobre zespoły, jak Hurl, Dianogah, Lustre King, 90 Day Men, C-Clamp, A Minor Forest, i Dis-. Dianogah niedawno wznawiał swoje płyty, w ubiegłym roku C-Clamp, a właściwie Numer Group, wypuścił box Dream Backwards. Może reszta zespołów z MyOhioActionPalBoyGoldGod300 (ktoś miał chyba problem z wymyśleniem tytułu) też może się pochwalić tego typu wydawnictwami. Nie chce mi się sprawdzać, a jak sami widzicie, wychodzi tego do groma.

Końcówka najlepszych lat dla gitarowego grania. CD można kupić w ludzkiej cenie.

(o)(o)

VARIOUSSUBURBAN ANNIHILATION: THE CALIFORNIA HARDCORE EXPLOSION FROM THE CITY TO THE BEACH – 1978-1983 [FUTURISMO]

Składanek z various artists wychodzi tyle, że… odsyłam do fragmentu od Nirvanie. Plusem tej jest to, że jest stosunkowo krótka. 25 utworów hardcore’owych kapel to nie jest coś, na co trzeba by poświęcić pół dnia.

Są tu zarówno gwiazdy: Dead Kennedys, Circle Jerks, The Middle Class, Flipper, Germs czy Social Distortion, jak i zespoły mniej znane. Suburban Annihilation zaczyna się i kończy wspaniale: na dzień dobry I Hate Children i na do widzenia Kids of the Back Hole Adolescents. No i mamy tu tylko hardcore grany przez ludzi dla ludzi, nie przez małpoludów dla małpoludów.

(o)(o)

INNE PODSUMOWANIA

Nadajnik

Bardzo ciekawe zestawienie, zwłaszcza że wielu rzeczy nie słyszałem (albo słyszałem, nie podobało mi się i zapomniałem). Jest też Hańba!, ale: nikt nie jest perfekcyjny, jak śpiewała Homomilitia.

(o)(o)

Polskie Muzeum Cyfrowe

Seks go nie łechce, nic mu się nie chce.

(o)(o)

Morenoise

Jarek Mak i jego 50 ulubionych płyt w losowej kolejności. Brawo za Water Damage. Jest też Sleaford Mods, co być może sprawi, że sprawdzę, jak bardzo nudne jest ich ostatnie dzieło.

(o)(o)

Przeżycia – tego nam życzę.

7.01.2024

PAN•AMERICANIN DAYLIGHT DUB [FOAM ON A WAVE]

Zapomniałem o tej płycie. Cztery utwory Marka Nelsona (Labradford) z przełomu wieków, zremasterowane przez Franka Merritta.

die young stay pretty (podsumowanie 2022, cz. 3-ost.)

Kończymy podsumowanie roku 2022. Tym razem starocie: boxy, niewydane wcześniej płyty itp. Gros wydawanych staroci to zwykłe żerowanie na martwych artystach, czasem zresztą pirackie (sam niemal kupiłem jakiś koncert Lou Reeda wydany na winylu, uprzejmie opisany jako unofficial release).

Skupiłem się wyłącznie na legalnych, wyjątkowych pozycjach, które nie są wznowieniami jeden do jednego starych płyt.

Nie ma w zestawieniu (w sumie zależy, jak na to spojrzeć) 1970s The Fall. Bagatela, 12 płyt. Jest 7 stycznia, a ja jestem na dziewiątej piosence z trzeciego krążka. To akurat ósma:

Czego sobie życzyć na 2023? Żeby Putin zdechł, to na pewno. No i nowej płyty Shellaca.

(o)

AL CISNEROSSINAI 2012-2022 DUB BOX [SINAI; DRAG CITY]

Na Bandcampie nie posłuchasz ani jednej kawałka z boxu. Jest za to pół wrześniowego singla

Al Cisneros – jak mówią w co drugim amerykańskim filmie: „I’m a big fan”. Pamiętam, jak jechaliśmy na koncert Sleep i auto się zepsuło, więc nie dojechaliśmy. Ponoć koncert był „średni”. Akurat. Jeszcze bardziej niż Sleep lubię Om. Om akurat zobaczyłem, choć tylko na Off Festivalu.

Na Sinai 2012-2022 Dub Box mamy utwory z singli i epki plus trzy niepublikowane kawałki. Jak zauważył czujny użytkownik Discogsu, paru rzeczy brakuje. To, co jest, to duby pozbawione reaggowej miękkości, łatwiej tu – mimo reaggowych rytmów – dostrzec szorstkość industrialu (no, może trochę przesadzam). Tak to słyszę.

(o)

BIG’NDISCIPLINE THROUGH SOUND 25 [COMPUTER STUDENTS]

Piękny „kondon” z CMPTR STDNTS świeci się na mojej półce.

Płyta noiserockowców z Joliet, która wyszła w 1996 r. nakładem Skin Graft i Gasoline Boost, zremasterowana i poszerzona o kawałki ze splitu z OXES oraz o dema i outtake’i. Niemal zawsze mam mieszane uczucia co do tych wszystkich dem, dodatków etc., ale tu nie ma biedy. Warto znać ten płynący z trzewi, klasyczny noise rock.

Ciekawostka: piosenka Old Work Song (to zresztą jeden z najlepszych kawałków Big’n) kiedyś nosiła tytuł Old Negro Work Song. Nawet – jak by to ujął Marek Niedźwiecki – „ostrzaki” się cenzurują.

(o)

BLONDIEAGAINST THE ODDS 1974-1982 [UMC; NUMERO GROUP; CHRYSALIS]

The Offical Box Set w wersji super deluxe zawiera 12 winyli i dwie książki. Przeszedł mi przez głowę ten pomysł szalony, w trybie przyspieszonym, żeby kupić to imponujące wydawnictwo, lecz usłyszałem też głos: Hej, człowieku! Uspokój się, i nie kupiłem. Mam wszystkie płyty Blondie (te sprzed reaktywacji), więc wziąłem na luz. No i autobiografia Debbie Harry w pewnym stopniu mogła mieć wpływ na podjętą decyzję.

No, ale taki box, podejrzewam, musi być powodem do dumy. I dla zespołu, i dla fana.

(o)

DEZERTER1986, CO BĘDZIE JUTRO? [MYSTIC PRODUCTION; PASAŻER]

Pod tym niezgrabnym tytułem kryje się płyta z ośmioma piosenkami nagranymi nielegalnie w 1986 r. w studiu w Wawrzyszewie. Była to ostatnia sesja ze Skandalem, który później pojawił się już tylko gościnnie na Kolaboracji. Dwa utwory, Śmierdząca rzeczywistość i Zatańcz, poznaliśmy wcześniej dzięki składance Jak powstrzymałem III wojnę światową (1993).

Świetnie się tego słucha, sto razy lepiej od drętwej płyty Kłamstwo to nowa prawda (2021). Mam tylko wrażenie, że Skandal jest na tym materiale lekko przygaszony, trochę brakuje energii jego śpiewaniu. Tak czy siak, 1986 to być może najmilsza muzyczna niespodzianka ubiegłego roku.

Jeżeli chodzi o Darka Hajna, odsyłam do książki Zagrani na śmierć Tomka Lady, choć mam pewne obiekcje, gdyż ta wyszła nakładem wydawnictwa, którego największą gwiazdą jest ten zjeb Stasiuk.

(o)

LINCOLNREPAIR AND REWARD [TEMPORARY RESIDENDE LTD.]

(o)

LOU REEDMUSIC & WORDS, MAY 1965 [LIGHT IN THE ATTIC]

Znów niezgrabny tytuł. Choć widzimy tu takie tytuły, jak Waiting for the Man czy Heroin, daleko tym piosenkom do antyhipisowskiego rocka The Velvet Underground. Lou Reed jest tu de facto pieśniarzem folkowym. I nawet jeśli Music & Words to z artystycznego punktu widzenia (o Jezu) nic wielkiego, to jednak ma to swój urok, gdy Lewis Allan Reed na folkową nutę śpiewa o wspaniałości heroiny. Trudno uwierzyć, że chwilę po tych nagraniach demo wyszło coś takiego, jak The Velvet Underground & Nico.

Jedynym awangardowym na – jak się to kiedyś pisało – longu utworem jest Wrap Your Troubles in Dreams, zaśpiewany przez Johna Cale’a. Walijczyk – przedstawiciel awangardy, Reed – przedstawiciel tradycji. To duże uproszczenie, ale coś chyba w tym jest. To coś nie mogło trwać długo. Najważniejsze, że się pojawiło, i zaowocowało powstaniem The Velvet Underground.

(o)

MOVIETONE PEEL SESSIONS [TEXTILE RECORDS]

Wspaniałe nagrania z sesji u najważniejszego propagatora muzyki alternatywnej, Johna Peela. Sesje z lat 1994, 1996 i 1997. Złote czasy post-rocka, bodaj najbardziej kreatywnego stylu muzycznego lat 90. Czytając „Brum”, trafiłem na wzmiankę o Movietone, podejrzewam, że autorstwa Rafała Księżyka. Co ciekawe, coś, co kiedyś było wrzucane do szufladki z napisem POST-ROCK, dziś bywa niepewnie tagowane na różne inne sposoby. Być może bierze się to stąd, że gatunek muzyczny kojarzony kiedyś z Tortoise, którego prekursorem jest Talk Talk z ostatnich płyt, stał się kolejną skamieliną.

Talk Talk w muzyce Movietone nietrudno zresztą usłyszeć. Już pierwszy utwór z Peel Sessions, Mono Valley, uruchamia takowe skojarzenie (jak i z którąś z wersji Fausta). Piękna płyta.

(o)

NEIL YOUNG WITH CRAZY HORSETOAST [REPRISE RECORDS]

„Zagubiony” album Neila Younga (nagrany w latach 2000-2001), zawierający przynajmniej trzy utwory, które pojawiły się potem na Are You Passionate? Gdybym miał wymienić pięć ulubionych płyt Kanadyjczyka (sam Young mówi o sobie Canerican), Are You Passionate? znalazłaby się w takim zestawieniu, obok Ragged Glory, Broken Arrow, Zumy i Living with War. Are You Passionate? i Broken Arrow uznawane są jedne z mniej udanych dzieł Mistrza, co zawsze mnie dziwiło.

Are You Passionate? ukazała się w 2002 r. Pamiętam, że Filip Łobodziński (w „Newsweeku”?) podkreślał fakt, że 57-letni artysta zadaje takie pytanie. Wtedy mężczyzna w tym wieku uchodził za starego.

Oto Neil Young 20 lat później:

I jeszcze Neil Young i przyjaciele w hołdzie Lou Reedowi:

Say a word for Jimmy Brown
He ain’t got nothing at all
Not the shirt right off his back
He ain’t got nothing at all
And say a word for Ginger Brown
Walks with his head down to the ground
Took the shoes right off his feet
Threw the poor boy right out in the street
And this is what he said

Oh, sweet nothin’
She ain’t got nothin’ at all
Oh, sweet nothin’
She ain’t got nothin’ at all

Say a word for Pearly May
She can’t tell the night from the day
They threw her out in the street
But just like a cat, she landed on her feet
And say a word for Joana Love
She ain’t got nothing at all
‚Cause everyday she falls in love
And every night she falls
And when she does, she says

Oh, sweet nothin’
You know she he ain’t got nothing at all

Zbyt szybko to wszystko zleciało.

(o)

PS Zapomniałem o pewnym nie najgorszym, trzypłytowym wydawnictwie. Ale przynajmniej wiem (patrz: komentarz), że co najmniej trzy osoby rzuciły okiem na moje podsumowania.

LADDIO BOLOCKO’97-’99 [CASTLE FACE RECORDS]

„gonna sing an old song to you right now” – podsumowanie 2021 (cz. II)

Chętnie napisałbym coś ciekawego o koncertach, o tym, że byłem tu i tam, ale tak naprawdę koncertowo miniony rok uratował mi jeden zespół.

W Katowicach rzadko kiedy gra coś ciekawego, na wyjazdy czasem nie ma czasu, czasem chęci, cały czas szaleje ten jebany kowid – nie dziwne, że w przeciwieństwie do czasów przedpandemicznych, nie ma się czym pochwalić, jeżeli chodzi o imprezy.

A ten jeden zespół to Titanic Sea Moon. Najpierw wybraliśmy się na niego do Wyjścia Awaryjnego w Opolu (19.06). O tym, jakim jestem ultrasem twórców „Exit No. 2020” świadczy fakt, że olałem z ich powodu mecz Polska – Hiszpania. Teraz Polskę olał Paulo Sousa, choć z z bardziej opłacalnych powodów. Przynajmniej finansowo.

Po raz drugi pojechaliśmy na TSM do Krakowa, do Bazy (11.12). I okazało się – jak komuś się ładnie napisało – że każdy kolejny koncert tria jest jego najlepszym koncertem. Jest to absolutnie wspaniała kapela, unikalna. Ale jeśli zagrają gdzieś w pobliżu podczas finału Ligi Mistrzów, to się pogniewamy.

27 stycznia Fonoradar wyda nowy album Titanic Sea Moon.

OK, jedziemy z ulubionymi płytami 2021:

(o)

neil young & crazy horsebarn (reprise records)

W czasie pandemii Neil Young prowadzi ożywioną działalność wydawniczą. Poprzedni rok zakończył świetną płytą, na której znajduje się utwór, który powinien stać się jednym z klasyków Kanadyjczyka (sam śpiewa o sobie, że jest „Canerican”), „Welcome Back”. Wspaniały album. Wyrzuciłbym tylko jedną piosenkę, „Shape of You”.

(o)(o)

hedonistsepulchral lacerations [demo]

Nie ma jak klasyczny death metal. Niczego nie wiem o tym zespole, jego członkowie nie są zbyt wylewni.

Inny death wart polecenia, prosto od weteranów z Cannibal Corpse:

(o)(o)(o)

predatorspiral unfolds (total punk records)

Długich siedem lat kazał Drapieżca czekać na nową płytę. Nie oznacza to jednak, że Brannon Greene niczego nie robił, choć wygląda na to, że akurat w 2021 się ożywił: oprócz „Spiral Unfolds” nagrał jeszcze płyty z zespołami Hospice i Nag. Predator to garażowy punk najwyższej próby.

(o)(o)(o)(o)

the exzorzist IIIgospel jamming vol. 1

Zastanawiałem się, co robią ludzie z The Psychic Paramount, i dzięki wywiadowi w magazynie „Lizard” dowiedziałem się, że Drew St. Ivany gra w The Exorzist III. To trio zdaje się niewiele robić, by trafić do masowego odbiorcy. Muzyka bardziej niż ta The Psychic Paramount idącą w stronę psychodelii.

(o)(o)(o)(o)(o)

rudimentary penigreat war (sealed records)

Przy bodaj dwóch pierwszych przesłuchaniach byłem zachwycony. Potem jednak zaczęła mnie męczyć nie najlepsza realizacja płyty. Tak czy siak, „Great War” jest miłą niespodzianką od Nicka Blinko, bo to bardzo dobry materiał. Nie wiadomo, kiedy został nagrany, ale chyba nie są to odrzuty ani inne starocie. Sealed Records wyda arcydzieło Rudimentary Peni, „Death Church”.

A sam Blinko jest tak fascynującą postacią, że zasługuje na film, serial, balet i operę.

(o)(o)(o)(o)(o)(o)

facspresent tense (trouble in mind)

Jeśli postpunkowcy z Low Life wspomniani w poprzedni poście, w piątek wieczorem idą się najebać, to ci z FACS wolą pewnie wizytę w galerii sztuki współczesnej.

To zespół niemal idealny. Zaczynam ich coraz bardziej podziwiać, ale coraz mniej lubić. Jest coś zimnego w FACS, ale to zimno nie bierze się z -15 na dworze, tylko z włączonej klimy.

Inny post-punk godny polecenia i pozbawiony poczucia humoru:

(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)

cherubsslo blo 4 frnz & sxy (relapse records)

Pięć utworów jednego z najlepszych noiserockowych zespołów w historii. Chyba dlatego, że tylko bodaj trzy razy wysłuchałem „SLO BLO 4 FRNZ & SXY”, znalazła się tak nisko na liście.

Kiedyś, gdy kupiłem pierwszy materiał Dynasonic, nie wiedziałem, czy słuchać go na 33, czy 45 obrotach. Szajbusy z Cherubs wrzucili na Bandcamp swoje kawałki w 33 i w 45 RPM.

(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)

cuttersmodern problems (y.o.f.c. records)

Garażowy punk z Australii. Wpierw bardzo się nim entuzjazmowałem, potem trochę mi przeszło. Pewnie wróci.

Dzień później: w dużym stopniu wróciło.

Cutters wydali w 2021 jeszcze jeden materiał, też bardzo dobry:

(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)

kompozytspells (don’t sit on my vinyl / gusstaff records)

Dubwave. Można się w Kompozycie zakochać. Zupełnie jak w Dynasonic.

(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)

harmonious theloniousinstrumentals! [a collection of outernational music studies] (bureau b)

To chyba powinno trafić do poniższych staroci. W każdym razie te nagrania Stefana Schwandera są rewelacyjne. To niesamowite, jak wspaniale Niemcy korzystają z tradycji awangardy rockowej swojego kraju.

(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)

dominik strycharski core | orkiestra dęta ursussymfonia fabryki ursus (audio cave)

„Wyborcza” na liście umieszcza, „Polityka” chyba też, więc jakiś żenadny blog raczej nie powinien. Ale trudno – to świetna płyta, a poczytacie o niej więcej u innych, np. tych, co docenili też chociażby Foo Fighters.

***

Niesamowicie nudne to pisanie, ale niech będzie jeszcze o trzech starociach.

(o)

alice coltranekirtan: turiya songs (impulse! / ume)

Uduchowione nagrania na głos i Wurlitzera. Nagrania pochodzą z 1982, na nośnikach pojawiły się dopiero w roku ubiegłym.

Hipnotyzujące pieśni, śpiewane w sanskrycie. Taką płytę mogłaby nagrać Nico, gdyby udało się jej osiągnąć spokój ducha. Hipnotyzujące pieśni, śpiewane w sanskrycie. Świetna odtrutka na „gimnazjalną” antyreligijność i zwietrzałe memy o płonących kościołach, „Maryjce” i Slayerze.

Amerykańska pianistka, harfistka, organistka i wokalistka to dla mnie osoba równie fascynująca jak jej mąż, John.

(o)(o)

richard hell & the voidoids – destiny street [complete] (omnivore recordings)

W ubiegłym roku dostałem pierdolca na punkcie Television i Toma Verlaine’a. A od niego blisko do Richarda Hella, który z panem Thomasem Millerem wpierw grał w Neon Boys, a potem przez jakiś czas w Television właśnie.

W 1977 roku Richard Hell & the Voidoids nagrali kultowy album „Blank Generation”. Pięć lat później „Destiny Street”, który co prawda nie osiągnął statusu debiutu, ale raczej trudno go uznać za niewypał. Ryszard Piekło uznał jednakowoż, że jego dzieło brzmi chujowo, i postanowił je na stare lata naprawić. W 2009 roku ukazała się „Destiny Street Repaired”, a w tym, tzn. w zeszłym, „Destiny Street (Complete)”, na którą składają się: pierwotna wersja, naprawiona wersja, „Destiny Street Remixed” oraz „Destiny Street Demos”. Uff…

Warto wspomnieć, że genialnego gitarzystę Roberta Quine’a, który nagrywał pierwotną wersję „Destiny Street”, zastąpił przy reperowaniu dzieła Marc Ribot. Quine, niestety, dawno temu odebrał sobie życie.

Rzecz dla maniaków. Czyli dla niżej niepodpisanego. Na marginesie, Quine i Ribot utworzyli onegdaj trio z Ikue Mori, czego owocem była płyta „Painted Desert” (1995).

(o)(o)(o)

john coltrane – a love supreme: live in seattle (impulse! / ume)

Kiepski mix; tak naprawdę to płyta Elvina Jonesa, nie Trane’a; dziwne, że Impulse to w ogóle wydało. Ponarzekali ludzie na „A Love Supreme: Live in Seattle”, a ja się cieszę w takich sytuacjach, że słoń mi nadepnął na ucho, i mogę się cieszyć tą koncertówką. Ot, choćby takim „A Love Supreme, Pt. II – Resolution”.

Szkoda, że nie mogę tego samego powiedzieć o „The Lost Concert” Milesa Davisa.

***

Miałem jeszcze napisać o rozczarowaniach muzycznych (Luggage…), ale kto wie, czy te płyty za jakiś czas mi nie podejdą. Zresztą nie lubię kopać.

***

Co jeszcze wyszło fajnego w 2021?

„kto wierzy w szatana, musi być pojebany, nie?” – podsumowanie 2020, cz. II

Pierwsza dycha podsumowania 2020 roku bardzo ładnie się ułożyła, więc nie chciało mi się pisać drugiej części, ale zapomniałem wspomnieć o dwóch wydawnictwach, którym kibicuję, tak że wypada to nadrobić.

FONORADAR RECORDS

Dawno temu dwóch początkujących biznesmenów wydało dwie kasety świetnego niemieckiego zespołu Couch – „Etwas Benutzen” (słuchałem wczoraj – gra jak ta lala) i „Fantasy”. Wydajesz kasety, ale pod szyldem „Vinyl” – można i tak. Na ten nośnik zapotrzebowanie się skończyło i nic poza Couch już się nie ukazało w Vinylu.

W dziwnym, pandemicznym roku panowie wrócili jako Fonoradar Records i, mówiąc krótko, rozjebali – tym razem na winylach i CD. Titanic Sea Moon, wznowienie „Killwater” Thing, nowy June of 44, kapitalny Luggage, Columbus Duo i Guiding Lights… W 2021, który pewnie będzie jeszcze gorszy niż kończący się rok, też pojawią się ciekawe rzeczy.

Zapomniałem wspomnieć nie o dwóch wydawnictwach, lecz trzech, bowiem mamy jeszcze

PAWLACZ PERSKI i PATALAX

Eksperymentalna muzyka na… kasetach, dużo dub techno, którego jestem może nie fanem, ale na pewno sympatykiem.

Jest Pawlacz Perski, ale jest też Patalax, który powstał również chyba po to, by opowiadać krótkie, psychodeliczno-surrealistyczne bajki. A może sublabel Patalax zawładnął Pawlaczem? Ten wydał w tym roku tylko dwa materiały (Jachna/Ziołek/Buhl i Wojtek Traczyk), ten od bajek – cztery . W tym bodaj najciekawszy: „Mulet” Monte Omok. Ale może tylko dlatego najciekawszy, że dopiero czeka u mnie na odsłuch kaseta „Bezruch” Mechu.

Przejdźmy do drugiej dziesiątki mych ulubionych płyt:

(o)

facsvoid moments [trouble in mind records; 2020]

Post-punk i noise rock obok często rozbuchanego napierdalania mają też nurt minimalistyczny. Warto w tym miejscu wymienić australijskie My Disco (świetni byli na „Severe” [2015], na „Environment” [2019] od minimalizmu przeszli do pretensjonalności) oraz Luggage (kapitalna „Shift” [2019] i nie gorsza „Three” [2017], wydana u nas przez wspomniany Fonoradar). FACS grają w tej samej lidze i mniej więcej w tę samą grę, choć mam wrażenie, że na „Void Moments” nieco odeszli od swej surowości. Pytanie, czy słusznie. Tak czy siak, płyta świetna.

(o)(o)

the budos bandlong in the tooth [daptone records; 2020]

Pod tym fajnym tytułem kryje się najlepszy istniejący soundtrack do najlepszego nieistniejącego amerykańskiego sensacyjnego filmu z lat 70.

(o)(o)(o)

pay for painpain [dark medicine; 2020]

Można grać w 2020 tzw. indie rock i nie być miałkim. Ta płyta to – może to krzywdząca opinia – tak naprawdę dwa numery: otwierający całość „Fallen Angel” i zamykający – „Until I Walk Through the Flames”. Paradoksalnie, gdyby Pay for Pain wydali singiel, uznałbym, że to za mało, żeby ich wrzucić do tego zestawienia.

(o)(o)(o)(o)

incantationsect of vile divinities [relapse records; 2020]

Nigdy nie pokocham death metalu z powodu komicznego imidżu oraz debilnego przekazu, ale ta płyta to po prostu 12 doskonałych, ponurych numerów legendarnej kapeli, które fantastycznie wwiercają się w czaszkę.

(o)(o)(o)(o)(o)

oily boyscro memory grin [cool death records, static shock records; 2020]

Brudny jak dupsko szatana punk czy tam hardcore Australijczyków po części związanych z doskonałą postpunkową kapelą Low Life. Dlaczego można grać tak dobrze punka? Chyba nie dlatego, że się nie jest z Polski. A może?

(o)(o)(o)(o)(o)(o)

odrazarzeczom [godz ov war; 2020]

Chwilami płyta może irytować tym zaśpiewami à la górale, którzy wyszli z siłowni ze śpiewem na ustach, albo gitarami, jakby gościnnym występem raczył nas Grzegorz Skawiński. Ale tak czy siak, Odraza to obecnie bodaj najlepszy metal w tym kraju, z na dodatek niegłupimi tekstami (Furia przegrywa kretyńskimi lirykami Nihila). Inna sprawa, że jak popatrzysz na plecy koszulek Odrazy, widzisz, że jest to jednak, niestety, fucktycznie metal.

A jak bywa tak se na „Rzeczom”, to trzeba się wsłuchać wyłącznie w grę perkusisty – dobry typ. Nie wiem, czy lepsza ta płyta, czy surowa „Esperalem tkane”. Na pewno obejrzałbym krakowski zespół na żywo.

Bardzo ładna okładka. Plus ksywa Stawrogin (oczytani metale odczuwają dumę).

(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)

młody dzbanżycie na parkingu (edycja żałosna) [2020]

Najpierw miałem tu wrzucić Oranssi Pazuzu, ale jak ostatnio słuchałem tegorocznej płyty Finów – „Mestarin Kynsi”, to w sumie miałem lekkie kino. Ten śmieszny wokal plus to muzyczne zadęcie – co za pierdolety. Więc niech będzie zamiast nich Młody Dzban – za porównania i wsamplowanie bohaterów „Chłopaków z baraków”.

A w ogóle to przecież Smarki wrócił:

(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)

columbus duo and guiding lightscolumbus duo avec guding lights [fonoradar records; 2020]

Głównie z powodu dwóch znakomitych numerów Columbus Duo.

recenzja

(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)

jarsджрc III [pogo records; 2020]

Klasyczny, można powiedzieć, noise rock, ale to po prostu Jars, nie kolejna podróbka Unsane. Żeby tak u nas grano jak w Moskwie… I pomyśleć, że ludzie zachwycają się nową płytą METZ.

(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)

neil young & crazy horsereturn to greendale [reprise records; 2020]

Koncert z 2003 r., prezentujący materiał z płyty „Greendale” wydanej w tym samym roku. Trochę od czapy wydawnictwo w tym zestawieniu, bo archiwalne, ale był to wspaniały występ, zwłaszcza „Be the Rain” chwyta za serce.

Young nagrywa w domu, wydaje archiwalne nagrania (w tym roku ukazało się 10-płytowe „Neil Young Archives Volume II: 1972–1976”, zawierające m.in. materiał z sesji z „Zumy”) – 75-letni Kanadyjczyk zawstydza młodych.

(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)

tarlive i inne

2019 był rokiem koncertówek Sonic Youth. W końcu znudziły mi się te bootlegi, a czarę goryczy przelały kiepskie „Rarities 2”. W tym roku z miłą chęcią odsłuchiwałem za to nagrań live jednej z moich ulubionych kapel lat 90., Tar.

Ach – uwaga, piszę jak Krzysztof Varga – pójść na koncert, i stresować się, czy aby na pewno zagrają „Dark Mark” i „Viaduct Removal”.

Oprócz koncertów (sami twierdzą, że w najwyższej formie byli, gdy grali z The Jesus Lizard), ukazała się płyta z nagraniami z prób „Abogados!” oraz materiał zespołu Luckyj, w których grało bodaj dwóch typów z Tar.

Szanuję za to, że zamiast wydawać te rzeczy na winylach, po prostu wrzucają je za dolara lub za darmo na Bandcamp.

***

Nie rozumiem ludzi, którzy ględzą o tym, że kiedyś było lepiej, że teraz nie ma dobrych płyt itp. Kiedyś było lepiej, kondonie, bo ważyłeś o 20 kilo mniej, a twój kac trwał dwie godziny, nie dwa dni. I tyle. Przecież obecnie świetnych polskich płyt wychodzi tyle w ciągu roku, ile kiedyś przez dekadę. Za granicą też dają radę.

Śmieszą mnie podsumowania z 50 albo setką pozycji, ale sam mógłbym dołożyć do tych swoich dwudziestu płyt wiele innych. Oto parę dodatkowych:

Jest tego od groma.

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.