Zaczyna się zaskakująco. „Mutual Dreaming I” to udane nawiązanie do amerykańskiego post-rocka z lat 90.: Storm & Stress oraz innych kapel, które dekonstruowały rockową formę za pomocą tradycyjnego zestawu instrumentów.
Katie Caulfield nie idzie jednak w tę stronę. Muzyka staje się bardziej poukładana, porządkowana również przez wokal. Z początkowego, kontrolowanego chaosu wyłania się tzw. alternatywny rock (dość koszmarne określenie, w sumie mówiące niewiele, pod które można wszystko podpiąć, ale wydaje się mi, że adekwatne i chyba każdy wie, o co mi chodzi), przywodzący na myśl chociażby – nie jest to szczególnie oryginalne skojarzenie – Sonic Youth czy Rein Sanction. Da się też usłyszeć naszą Kristen. Tak, płyta jest mocno osadzona w latach 90., co słychać chociażby w lekko nirvanowym zamykaczu „Mutual Dreaming III (Katie’s Death”).
Jest w tym materiale coś, co cechowało inne tegoroczne wydawnictwo Music is the Weapon, również opisywane niedawno przeze mnie Good Night Chicken: pewna niekonkretność, brak spójności, który sprawia, że jednym razem można się „Mutual Dreaming” niemal zachwycić, a drugim – zdziwić, że muzyka przestała grać i nie pamięta się żadnego dźwięku.
Być może jednak ten fakt pozwolił mi docenić nową płytę Katie Caulfield, dając jej kilka szans, nie potraktować jej jako jednej z wielu.
Gitarowe spiętrzenie w „Wedding”, „Baloon” brzmiący jak Bailterspace w najlepszych momentach, niby nudnawa „Wzajemność”, w której nagle, około szóstej minuty pojawia się świetna gitara, a sam utwór przy końcu zupełnie się zmienia… Jest czego słuchać.
„Mutual Dreaming” (zdecydowany krok do przodu w porównaniu z udaną przecież „Sow-thistles” z 2015) świetnie brzmi, co nie jest oczywiste w przypadku polskich kapel. Gitary są bardzo dobrze nagrane (basowi i bębnom też niczego nie brakuje), a wokal nie jest tu najważniejszym instrumentem.
W kwietniu będę mógł sprawdzić to, jak Katie Caulfield sprzedaje na żywo swój pomysł na granie. Co prawda jej katowicki koncert koliduje z JazzArt Festival, ale na szczęście nie w tym dniu, gdy grają Zu czy Fire! Orchestra.