próchno – p3 [gusstaff records; 2023]

Projekt okładki: Joanna Kucharska (Sztukodzieło)

próchno

gusstaff records

Muzyka, dla której powalczyłem z narastającą niechęć do recenzowania płyt. Próchno – jeden z moich ulubionych zespołów ostatnich paru lat na naszej scenie muzycznej. Jeden z moich ulubionych i najbardziej oryginalnych.

Już otwierający P3 Zmierzch, przypominający nieco duby Ala Cisnerosa, sprawił, iż pomyślałem, że będzie dobrze. No i faktycznie, jest dobrze. A nawet lepiej.

Trudno zaszufladkować to, co gra Próchno. Noise, industrial, pewnie jakiś metal – można kombinować. Gdybym miał szukać powinowactw artystycznych między zespołem Marcela Gawineckiego (bas, syntezator, wokal), Bartosza Leśniewskiego (gitara, syntezator, wokal ) i Artura Sofińskiego (perkusja) a innymi wykonawcam, wskazałbym na wSzaniec. Chodzi tu jednak raczej o klimat (dość ponury), który unosi się nad nagraniami obu zespołów, nie o stricte muzyczne podobieństwo.

No, rzeczywiście nie są to wakacyjne hity. P3 robi wrażenie płyty nagranej przez członków jakiejś społeczności, która w obliczu nadchodzącej katastrofy odseparowała się od reszty i raczej nikogo do siebie nie dopuści. Nie ma na nowym Próchnie grama humoru, ale w przeciwieństwie do dzieł różnych postmetalowo-sludge’owych ponuraków, zupełnie mi to nie przeszkadza.

Najważniejsze są wciąż plemienne bębny Sofińskiego. No i brzmienie, które zespół osiągnął w smarzykowskim Studiu Cierpienie (realizacja i mix: Gawinecki, mastering: Noah Landis z Neurosis). Jest fantastycznie brudne. Mam ochotę wziąć prysznic, gdy wybrzmiewa Powtarzam.

Tak więc bębny Sofińskiego, ale mam wrażenie że bas Gawineckiego zyskał na znaczeniu w porównaniu z poprzednimi płytami (jest to dość kontrowersyjna teza, biorąc pod uwagę, jak brzmiał na Niżu). Leśniewski gra tyle, ile trzeba, a jego gitara jest równie apetyczna, jak ślina kapiąca z pyska Ksenomorfa. No i w sumie ten trop z Cisnerosem i dubem nie jest taki głupi. Epka z trzema-czterema utworami z P3 z dopiskiem dub version w tytułach chyba nikogo by nie zdziwiła. A do wSzańca można też dopisać nasze genialne Lotto. Słychać je w Próchnie.

Do czego się tu przyczepić? Do niektórych wokali (zwłaszcza w Powtarzam). Do tego, że P3 brak spójności Niżu (ten jest krótszy, więc łatwiej było). Z drugiej strony, czy to na pewno zarzut? Taka Spluwa brzmi jak jakiś chory cold wave, a i tak nie masz wrażenia, że jest tu od czapy.

No, właśnie, Niż czy P3? To tak, jakbyś mnie zapytał o to, którego ze swoich kotów wolę (OK, zły przykład, bo odpowiedź jest prosta: najlepszy jest ten, który akurat śpi). Może minimalnie Niż, może akurat tę płytę, której aktualnie słucham. Chyba Niż, ale to w sumie bez znaczenia. Obie są rewelacyjne.

Czekam na to, co panowie wysmażą następnym razem.

***

Jak wskazuje nagłówek, wydawcą płyty jest legendarny Gusstaff, który obchodził niedawno 25. urodziny. 100 lat! P3 można kupić na CD i winylu.

fugazi – in on the kill taker (steve albini demos) [1992] / david lynch

linki w komentarzach / links in comments

dischord.com

dischord – bancamp

tgrec.com

Gdybym miał wybrać ulubioną płytę Fugazi, byłaby to chyba „The Argument”. To jest w ogóle fascynujące, że wielki zespół kończy działalność najlepszym materiałem. Ile takich było w historii? A może jednak „In on the Kill Taker”? To genialna rzecz, choć nigdy nie przepadałem za brzmieniem tej płyty. Co ciekawe, Fugazi wcześniej nagrywało ją u Steve’a Albiniego, ale efekty nie były zadowalające.

Można je sprawdzić, nagrania łatwo znaleźć w sieci, choćby u mnie. Wrzucam dwa ripy, które latają po necie. Ten z 320 kbps wygląda na jakiś sztucznie podrasowany.

Ciekawe, czy i kiedy ten efekt niezadowolenia wyjdzie na winylu.

Na marginesie, „In on the Killl Taker” zawsze wydawała mi się wyjątkowo depresyjną płytą.

***

Zdjęcia Davida Lyncha, chyba wszystkie zrobione w Łodzi. Kocham tego człowieka.

próchno – próchno [gusstaff records, don’t sit on my vinyl; 2019]

bandcamp

facebook

gusstaff

don’t sit on my vinyl

Do Próchna podchodziłem z dystansem, bo choć Marcel Gawinecki (m.in. Ugory i Melisa) oraz Bartosz Leśniewski (m.in. Artykuły Rolne i Obiekty) [trio zamyka Artur Sofiński z zespołu Drah, który akurat słabo znam] nie nagrywają niesłuchalnych rzeczy, to wszyscy owo Próchno podejrzanie mocno chwalili, a wiadomo, że muzyczny underground należy do środowisk, których członkowie lubią nawzajem się utwierdzać w przekonaniu, że jest świetnie, a może i jeszcze świetniej. Słyszałem też co prawda bardzo dobry singiel „Z kosą przez las”, ale dwa dobre numery to może i Hołdys by nagrał.

Gadałem też ostatnio z kumplem o tym, że męczą mnie od jakiegoś czasu nadęte kapele z wytatuowanymi i brodatymi chłopami w składzie i nawet średnio chce mi się jechać na Neurosis, a tu słyszę na Próchnie „rytualne” bębny, jak w bodaj „Enemy of the Sun”.

No więc słucham sobie tego tria z jakimiś uprzedzeniami z tyłu głowy, nie widząc niczego szczególnego w tym materiale, aż tu nagle – zażarło.

I to jest chyba najfajniejsze w słuchaniu muzyki. Są płyty, które podobają się od razu, ale potem nie ma się ochoty do nich wracać. Są takie, które rozczarowują, i nagle, w jednej sekundzie zaczynają wchodzić jak dobre piwo w wakacje.

Próchno ze swoim metalem dla niemetali, industrialnymi rytmami, ambientem, za który odpowiada raczej jakiś skacowany noise’owiec, niż Brian Eno, psychodelią, z intrygującym klimatem, za którym oprócz muzyki stoi okładka płyty i tytuły kawałków – jest propozycją, wybaczcie banał, niebojącą się czerpać od innych, ale też oryginalną. To jest po prostu zajebista, doskonale – choć brudno – brzmiąca płyta.

Brudny materiał, ale nie obrzydliwy. Gdybym szukał filmowych porównań, powiedziałbym, że jego brud kojarzy mi się raczej z „Taksówkarzem” Scorsese niż z rzygiem Smarzowskiego.

Numer „Z kosą przez las”, dłuższy o parę minut niż na singlu, to jest mistrzostwo świata.

PS W związku z tym, że kibole Neurosis są gorsi niż fani TVN24, informuję, że jestem fanem tego zespołu i kombinuję, żeby prosto z Warszawy jechać na niego do Gdańska.

PPS „Tym razem chciałbym zadać rozstrzygające pytanie: czy między kłamstwem a przekonaniem istnieje w ogóle przeciwieństwo?”.

tumor circus – tumor circus [1991] / gordon denman

linki w komentarzach / links in comments

alternative tentacles

„Supergrupa” złożona z członków takich kapel jak: King Snake Roost, Steel Pole Bath Tub, Grong Grong, Bush Pig czy też jednego z moich ulubionych dzisiejszych zespołów, The Hand. Na wokalu niejaki Eric Boucher. Nie znam.

Uwielbiałem ten materiał, gdy byłem młodzieniaszkiem. Dziś lubię i szanuję, choć mam wrażenie, że tej bardzo dobrej, lekko zwieszonej „chaotyczno-konsekwentnej” muzycznej robocie czasem nieco przeszkadza nachalny wokal.

Tak czy siak – super: muzyka, teksty (w „Take Me Back or I’ll Drown Our Dog (Headlines)” ponoć pojawiają się autentyczne nagłówki, w tym: „Policja zabiła człowieka, by zapobiec jego samobójstwu”), okładka, nazwa kapeli.

Wśród różnych wydań „Tumor Circus”, które można prześledzić na Discogsie, jest też nasz buraczany pirat z MG Records. Miałem.

***

Gordon Denman

so slow – 3t [unquiet records; 2017]

unquiet records.pl

bandcamp unquiet rec.

facebook unquiet rec.

bandcamp so slow

facebook so slow

soundlcoud


fot. Janek Fronczak

Z zespołem So Slow byłem dotąd słabo zaznajomiony. Ich dwóch płyt nigdy nie wysłuchałem dokładnie, a na koncert offfestiwalowy po prostu się spóźniłem. Na dodatek musiałem szukać w tłumie znajomego lewusa i nie widziałem praktycznie ani kawałka.

Do „3T” podszedłem nieufnie. Gdy widzę, jak gitarowe ansamble używają słów typu „tryboluminescencja”, to obawiam się, że będę miał do czynienia z czymś nadętym. Taki grzech nadmiernej poważki przydarzył się chociażby Starej Rzece czy którejś z kolei Alamedzie.

So Slow zresztą – poniekąd muzycznie, poniekąd „duchowo” – sytuuje się w rejonach zamieszkiwanych przez zespoły Kuby Ziołka.

Zawartość „3T” to czad ożeniony z ambientem, dalekimi echami etno, beatem techno, jazzem i co tam jeszcze usłyszysz. Jeśli miałbym porównać warszawski zespół z innym, to na myśl przychodzi mi świetny, a u nas raczej mało znany włoski Dead Elephant.

So Slow – czy to trzymając się gitarowej roboty, czy idąc w tereny odległe od rocka – przekonuje od początku do końca na swojej trzeciej płycie.

two pin din & g.w. sok – gifts, milk and things [2014] / guy le baube

10fuckingstars.wordpress.com

linki w komentarzach / links in comments

bandcamp

two pin din

tractor notown

aredje

Two Pin Din to Andy Kerr (ex-Nomenanso) i Wilf Plum (ex-Dog Faced Hermans), dołączył do nich G.W. Sok (ex-The Ex). Można by powiedzieć: „supergrupa”, ale ten termin kojarzy się z rockową popeliną.

Dwie gitary i wokal Soka, który śpiewa własne teksty. EP-ka przeszła chyba niezauważona, ale pewnie też nikomu nie zależało, żeby narobić wokół niej szumu.

***

Guy Le Baube. Tak jest!

1

2

3

4

6

5

seawhores, powertakeoff, skoal kodiak, gay witch abortion – a butcher’s waltz [2011] / ed fox

10fuckingstars.wordpress.com

linki w komentarzach / links in comments

seawhores

powertakeoff

skoal kodiak

gay witch abortion

learning curve records

1

Bardzo fajna płyta, na której najlepiej wypadają Seawhores i zwłaszcza powertakeOff: „Plow Share” to zajebisty numer. Może trochę więcej spodziewałem się po Skoal Kodiak, a Gay Witch Abortion od zawsze średnio mi wchodzi. Ale narzekać nie ma w sumie na co.

***

Ed Fox. Ale piękna okładka:

1

2

3

4

5

6

>Re-upload: Paraphrenia – Mantrykota [1994]


czasem boję się, że za dużo wiem

Wrzucam ponownie tę zajebistą płytę. Nawet w lepszym bitrejcie, bo udało mi się ją znaleźć w komisie płytowym. Mógłby ktoś Mantrykotę (Mantrykota?) wznowić.