W tym roku raczej daję sobie siana z recenzjami nowości płytowych. Dla Guiding Lights robię wyjątek, bowiem kiedyś, przed koncertem w Krakowie, gitarzysta zespołu podzielił mój pogląd na temat możliwości intelektualnych przedstawicieli pewnej subkultury odzieżowej.
(o)(o)
Możesz grać muzykę, która swój najlepszy czas miała w latach 90. XX wieku, a u siebie robić i tak za zespół oryginalny. No bo ile kapel określanych jako mathrockowe dorobił się nasz piękny kraj?
Nie byłem wielkim fanem mathrockowej odsłony Guiding Lights (przed nią to trio grało inaczej). Podobało mi się to granie, ale czegoś mi w nim brakowało, więc do ok for now i Cold Reading chyba nie wracałem. Podobał mi się wspomniany koncert w Bazie, ale dużo bardziej przypadło mi wtedy do gustu Columbus Duo (duet braci Swoboda wydał zresztą split z bohaterami tego postu). Tak więc bez wielkiego przekonania, z myślą, że pewnie nie bardzo zachce mi się o nim pisać, włączyłem najnowszy materiał zespołu, The Document.
(o)(o)
The Document Guiding Lights – math-, a może post-rock? Wiele zespołów jest tagowanych i tak, i tak i myślę, że nasze odchodzące na emeryturę trio też można przerzucać między tymi dwoma szufladkami. Chwilami to, co grają na The Document Joanna Świderska (bas), Piotr Mączkowski (perkusja) i Łukasz Ciszak (gitara, elektronika) kojarzy mi się chociażby z Tortoise. Czasem mam też to przyjemne uczucie, że muzyka Guiding Lights coś mi przypomina – coś fajnego, ale nie wiem co (np. gitara otwierająca Almerę). Tak, The Document to dla mnie zdecydowanie bardziej post- niż math rock.
Na marginesie, tag „post-rock” nie pojawia się na Bandcampie zespołu, mamy za to „death metal”. Swoją drogą, w dniu, w którym słuchałem nowej płyty Guiding Lights, nie odmówiłem sobie wpierw deathmetalowwgo arcydzieła – For Victory Bolt Thrower. Nie kolidowało.
(o)(o)
Nad pożegnalnym materiałem warszawiaków unosi się aura nie tyle smutku, co zadumy. A może tylko sobie to wmawiam, mając świadomość, że zespół kończy działalność, zwłaszcza że leci teraz świetny, energetyczny Covert Operations i mam ochotę skasować zaczęty akapit.
Tak czy siak, Guiding Lights żegnają się swoją najlepszą płytą (o tym, dlaczego to koniec, można poczytać na Bandcampie), a ja kończę tę krótką recenzję z przekonaniem, że nieraz do The Document wrócę.
Cały materiał, nagrany przez Michała Kupicza i Ciszaka, świetnie brzmi (np. te bębny jak z Electrical Audio w trzecim numerze) – o tym też trzeba wspomnieć, choć to przecież żadna niespodzianka.
(o)(o)
The Document pokazuje, że polski zespół może grać niczym najlepsi przedstawiciele amerykańskiego minimal rocka i jednocześnie brzmieć naturalnie, nie jak podróbka. Szkoda, że Guiding Lights przechodzą do historii, bo ta płyta każe myśleć, że najlepsze byłoby przed nimi.
(o)(o)
Jedyny fizyczny nośnik, na jakim ukazała się opisywana pozycja fonograficzna, to kaseta (35 zł).