Tracę przyjemność z pisania recenzji, bo młodzież teraz wrażliwa. Poważnie: przejmuje się tym, co o jej twórczości napisze dziad pamiętający czasy, gdy nie było internetu, a Dezerter koncertował z Kelnerem.
***
Nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia wcześniejsze materiały Jesieni – dwie EP-ki: „Dla najbliższych” i „Letnie przygody”. Było jednak w tamtych nagraniach coś interesującego, inaczej nie zostawiłbym ich na dysku. Wydaje mi się, że nie słyszałem trzeciej – „O” – bo raczej zapamiętałbym, że Jesień zabrzmiała na niej ciężej.
„Ciężko jest określić nam stylistykę, w której się poruszamy. Domyślamy się, że jest gdzieś element wspólny z polskimi zespołami, które szanujemy, a z których większość już nie istnieje. Ewa Braun, Ścianka, Starzy Singers” – piszą o sobie. Nie wiem, czy Jesień szanuje niepolskie zespoły: Codeine i Sonic Youth, ale te też słychać na „Jeleniu”.
***
Królik w klatce na okładce, a tytuły płyty to „Jeleń”. Ech, ci artyści. ;)
***
Zespół brzmi bardzo dobrze, płyta jest świetnie nagrana – podoba mi się to przybrudzone brzmienie. Jesień przekonująco wypada, gdy gra ciężej (vide noiserockowy wstęp do „Mistrzostw Świata”), jak i wtedy gdy żeni psychodelię z post-rockiem („Do Bozi”).
Jeżeli chodzi o teksty: ani zachwycają, ani denerwują. Są oryginalne i raczej na plus, choć zdania typu: „Płody młodych dziewcząt wystukują rytm” można by sobie darować.
***
No właśnie: jak teksty, to i wokalista. Niestety, akurat wokal to największy minus płyty. Prosty przykład: utwór „Hawaje”. Proszę posłuchać tego kawałka: czy fragmenty instrumentalne nie są dużo lepsze od tych z wokalem? Albo to „łoooo…” w „Mistrzostwach Świata”. Po co? Odnoszę niemiłe wrażenie, że gdy pojawia się głos, muzyka zostaje mu podporządkowana, na czym cała płyta traci.
Nie czepiam się nawet w tej chwili Jesieni; to refleksja ogólna. Otóż wydaje mi się, że w polskim rocku fetyszyzuje się wokal, a to po prostu jeden z instrumentów.
***
Jesień: „Jeleń”. Jest dobrze, ale czekam, aż będzie jeszcze lepiej. Kilka porywających i kilka wyjątkowo przyjemnych fragmentów pozwala wierzyć, że będzie.
Jeden komentarz na temat “jesień – jeleń [music is the weapon, 2016]”