yedo gibson and paweł doskocz with andrew lisle and vasco furtado – spontaneous live series 004 [spontaneous music tribune; 2020]


spontaneous music tribune

paweł doskocz

yedo gibson

andrew lisle

vasco furtado

Paweł Doskocz pojawił się na pewno dwa razy na 10 fucking stars: przy okazji postów o dwóch świetnych zespołach – Strętwie i Bachorze. Miałem też okazję zobaczyć go na żywo – w salce katowickiego klubu Drzwi Zwane Koniem zagrał w duecie z perkusistą Wojtkiem Kurkiem. W nie tak dawnych czasach, gdy kilkanaście osób mogło przebywać w jednym pomieszczeniu i nie bać się śmierci i/lub mandatu.

Doskocz był tak miły, że podesłał mi trzy swoje płyty z zeszłego roku. Wiadomo, chłop robi w muzyce improwizowanej, a tacy to potrafią się ścigać nawet z Omarem Alfredo Rodríguezem-Lópezem, kto więcej wyda w ciągu roku.

Wrzucę po parę zdań w osobnych postach na temat trzech podesłanych materiałów (choć pewnie zapału starczy mi na ten jeden). Nie będą to wnikliwe recenzje, bo – po pierwsze – nie jestem wnikliwy, po drugie – nikt normalny nie umie dobrze pisać o takiej muzyce, po trzecie – te płyty raczej nie trwają kwadrans.

Zaczynamy od…

Yedo Gibson / Paweł Doskocz / Andrew Lisle / Vasco Furtado – Spontaneous Live Series 004 [Spontaneous Music Tribune; 2020]

Pierwsze trzy utwory zostały zarejestrowane podczas koncertu w poznańskim Dragon Social Club (listopad 2018), Yedo Gibsonowi (Brazylia, saksofon tenorowy) oraz Pawłowi Doskoczowi (Polska, gitara elektryczna) towarzyszył Andrew Lisle (Wielka Brytania, perkusja). Kawałki 3-6 pochodzą z grania w tym samym klubie (kwiecień 2019), tyle że za bębnami siedział Portugalczyk Vasco Furtado.

Po spokojnym początku (miotełki, ambientowa gitara i powściągliwy saksofon) panowie zaczynają szaleć. Mniej więcej w połowie (kapitalny fragment) pierwszego utworu Gibson, Doskocz i Lisle osiągają natężenie dźwięku, które powinno być finałem, jeśli nie całej płyty, to chociażby tego kawałka. A pojawia się to niemal na początku. Jebać konwenanse.

W drugim utworze zaskoczyć może gitara Doskocza, chwilami mocno rockowa czy wręcz bluesowa. Tu znów w pewnym momencie trio zaczyna zdrowo napierdalać i można pomyśleć chociażby o płytach Paala Nilssena-Lovego, który nagrywał m.in. z Kiko Dinuccim, Frodem Gjerstadem i Akiro Sakatą jazzowy jazgot z gitarą w składzie. Zdecydowanie „Spontaneous Live Series 004” nie jest czymś, co mógłby puścić mój Szanowny Imiennik, Kydryński.

Trzeci numer to popis wydającego osobliwe dźwięki Gibsona.

Później mamy już kawałki z Furtado.

Na dzień dobry na pierwszy plan wysuwa się Doskocz z ribotowskim graniem. Przez chwilę wydaje się, że Furtado nie łapie takiego feelingu z Pawłem i Yedo, jaki łapał angielski bębniarz, ale zaraz wszystko zaczyna grać jak należy. I znów – podobne odczucie miałem przy „II” – chętnie bym w pewnym momencie usłyszał wiolonczelę. Mogłaby zagrać na niej Julia Kent.

W „V” Gibson od razu pokazuje, że do złapania za saksofon raczej nie zainspirowała go gra Candy Dulfer w „Lily was Here” (choć kto wie?). Najpierw to jego utwór, za chwilę zaczyna fajnie „gadać” z Doskoczem.

Zamykający płytę kawałek – z odlotem Gibsona, ambientową, idealnie schowaną gitarą Doskocza i Furtado, który przez chwilę gra, jakby miał dwie pary rąk – to chyba najlepszy fragment „Spontaneous Live Series 004”.

Włączcie sobie ten materiał. Zwłaszcza dla Yedo Gibsona. Rodak Sócratesa jest rewelacyjny.

(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: