
Minimalistyczne granie bez wokali, krótka, nieefektowna nazwa zespołu, będąca też tytułem płyty, oszczędna okładka (inna do CD, inna do winylu). Pavo to była grupa, której muzyce raczej nie musiała towarzyszyć feeria świateł.
Niewiele też wiadomo o muzykach tworzących zespół, Jasonie Hammonsie i jego imienniku Hendersonie. Pierwszy grał w zespole Midnight Movies, co robił drugi – nie mam pojęcia. Gdyby ktoś wiedział coś więcej o tym składzie z Austin, niech zostawi kometarz.
Jedyny LP zespołu wyszedł nakładem wytwórni z Guilford, Works and Words Rejected, której strona już nie działa. Szukając czegoś o Pavo w necie, łatwiej trafić na jakiegoś DJ-a albo firmę zajmującą się paszą dla koni.
Gdyby ktoś wiedział coś więcej o tym zespole z Austin, proszę o zostawienie komentarza.
Znalazłem taką notkę:
„The debut LP by this Austin, Texas duo is a soon-to-be post-rock classic created from a carefully structured blend of guitar, drums, tape loops, and treatments. Pavo deliver their 10 emotionally charged pieces, performed with delicate and loving care. Think Mogwai, Aerial M, Tortoise, etc. in their gossamer thin moments”.
Trochę przesadzona, choć to bardzo dobra płyta. No i to Tortoise wrzucone od czapy.
Warto też poznać, głównie z uwagi na Pavo, split z Rhythm of Black Lines.
***

Mam poważne wątpliwości, czy ostatnie zdjęcie jest autorstwa Todda Hido. W każdym razie tak było podpisane na Twitterze.
Nienawidziłem, kurwa, grać na flecie. Pamiętam, że moją nauczycielką była pani Myszor, mama gościa z Myslovitz. Niestety, nie przedstawiła tego sposobu gry na tym instrumencie.










(o)(o)
(o)(o)
(o)(o)
(o)(o)
(o)(o)
PolubieniePolubienie
Fajne, nie znałem. Dzięki!
PolubieniePolubienie
Never been on MTV ;) Nie pamiętam, jak ich wyhaczyłem.
PolubieniePolubienie