linki w komentarzach / links in comments

Minusem internetu jest to, że co chwilę dowiadujesz się, że ktoś umarł. Śmierć, jak wiadomo, nie omija muzyków; i to niekoniecznie tych urodzonych w latach 30. czy 40. Te mało odkrywcze myśli pojawiły się w mojej głowie, gdy słuchałem składanki „The Celia Mancini Tapes”, na której znalazły się utwory nagrane przez nowozelandzką artystkę Celię Mancini, solo i z rożnymi kapelami: Celia Mancini & The After Dinner Mints, King Loser, The Stepford 5, Snapper, The Axel Grinders oraz Mothertrucker.
To składanka pośmiertna, wydana w 2018 r. przez Leap Decade Records. Mancini zmarła 1 września 2017 r. Miała 50 lat. Kiepski wiek na umieranie.
Z ww. kapel najbardziej znany jest chyba King Loser. Znany, ale nie u nas. Nasi spece od muzycznej alternatywy potrafili zazwyczaj pisać tylko o tym, co pochodzi z Wielkiej Brytanii czy USA, dlatego nawet gitarowe dźwięki innych anglojęzycznych krajów, jak Nowa Zelandia czy Australia, były u nas zagadką na miarę kamiennych kręgów z Bytowa. W sumie – poza wyjątkami – jest tak do dzisiaj. No chyba, że trafi się kierunek faktycznie egzotyczny, jakaś Białoruś czy coś w ten deseń, wtedy z uznaniem pisze się o artyście, tyle że to uznanie odczuwane na widok psa grającego na pianinie.
Żeby uczcić pamięć Celii Mancini aka Celii Pavlovej (prawdziwe nazwisko to Celia Geeta Mary Patel), silnej osobowości w niełatwym dla kobiet świecie rock’n’rolla, od połowy lat 80. bardzo ważnej postaci nowozelandzkiego undergroundu, wrzucam dwie płyty: drugi materiał wspomnianego King Loser, który nasza bohaterka, obsługująca klawisze, bas, gitarę i wokal, założyła wraz z Chrisem Heazlewoodem – „Sonic Super Free Hi-Fi” (Turbulence Records [LP i CD; 1992] / Flying Nun Records, Festival Records [CD; 1996]) oraz trzyutworową „Kiasu”, nagraną jako Celia Mancini (Flying Nun Records [7”; 1996]).
Brzmienie „Sucked in Rock N’ Roll Cunts” skutecznie kompromituje te wszystkie fajniackie, noworockowe kapele, bezpieczne w swym wykoncypowanym radykalizmie.
„Sonic Super Free Hi-Fi” przypomina mi trochę Beat Happening. Tyle że zespół z Olympii kojarzy mi się z dobrym blantem i latem, a King Loser – z zimą i raczej cięższym stuffem. Kapitalny album.
Płyt, które Celia nagrywała, czasem nie można znaleźć nawet na Soulseeku, nie mówiąc już o kupieniu w ludzkiej cenie czy o nabyciu w ogóle.
Część zdjęć i informacji wziętych z rnz.co.nz





(o)(o)
(o)(o)
(o)(o)
(o)(o)
(o)(o)
PolubieniePolubienie