Thing był zjawiskiem osobnym na polskiej scenie niezależnej lat 90. Trio złożone z Tomasza Swobody (gitara, wokal), Ireneusza Swobody (bas) oraz Tomasza Piotrowskiego (perkusja) tworzyło muzykę, jaką zagrała u nas jeszcze chyba tylko Ewa Braun na „Sea Sea”. Minimalistyczny noise rock, w oczywisty sposób inspirowany kapelami ze Stanów.
I tu dotykamy dość istotnej rzeczy.
Pamiętam z lat 90. mnóstwo zespołów zrzynających z gitarowych drużyn z USA i nie tylko. Czasem były to próby przeniesienia na nasz grunt grunge’u, czasem stylu Rage Against The Machine (auć…), czasem też sięgano po dźwięki z Wielkiej Brytanii (może w sumie najczęściej, na co miał wpływ sukces Myslovitz, który na swym debiucie rżnął z „Nowhere” Ride w sposób nieprzyzwoity). Zazwyczaj wypadało to słabo, często karykaturalnie.
Nie zważając na ten badziew, Thing – biorąc to, co najlepsze w gitarowej alternatywie – nagrał oryginalną płytę „Rudder”, której nie pomylisz z czymkolwiek. Wwiercająca się w czaszkę gitara, bas, który dotrzymuje jej kroku, głośne bębny, agresywny wokal (dobry głos to też był wyjątek na naszej scenie niezależnej) – stworzyły (aż wstyd używać tego banalnego określenia) wybuchową mieszankę. Słychać też na „Rudder„, mimo że to płyta więcej niż spójna, iż chłopaki lubili pokombinować: tu jakiś niemal „jazzcore’owy„ fragment, tu trochę post-rocka…
Jest, mimo kombinacji, na debiucie Thing (choć czad nie polega tutaj na prędkości rozchodzenia się dźwięku) wkurwu i kipiącej agresji, że nasi crustowcy, wraz z hardkorowcami i punkami, wypadali przy tym jak Mietek Szcześniak śpiewający „Dumkę na dwa serca”.
„Agresywny minimalizm” – zahacza to określenie o oksymoron, ale dobrze podsumowuje tę perłę polskiej alternatywy.
(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)
O „Killwater” bodaj Rafał Księżyk pisał (w sumie, kto inny mógł wtedy to zrobić?), że jest dojrzalsza niż „Rudder”. W tym przypadku słowo „dojrzalszy” nie robiło za eufemizm, który miał ukryć takie określenia jak „pozbawiony energii” czy „rozczarowujący”.
Mnie jednak drugi materiał Thing zawsze trochę… rozczarowywał. Postrzegałem go jako nie do końca spójny – jakby brudnopis przed nagraniem „prawdziwego”, drugiego LP albo odrzuty z pierwszego; nie znajdywałem na nim energii z „Rudder”.
Po latach stwierdziłem, że nic bardziej mylnego: „Killwater” brzmi faktycznie bardziej dojrzale, ale nie stracił brudu i energii charakteryzujących „jedynkę”. Pewnie z większym sentymentem traktuję pierwszy materiał Thing, lecz drugi jest najzwyczajniej w świecie lepszy.
Może remaster Marcina Dymitera miał na to wpływ, może dopiero po latach usłyszałem to coś, czego wcześniej na „Killwater” nie słyszałem.
Ostatnio ukazują się u nas wznowienia płyt polskich kapel z lat 90., często niestety średnio nadających się do słuchania. Dwa materiały Thing. które wydały Extinction i Fonoradar Records, to nie strasznie ostatnio męczący (przynajmniej mnie) „alternatywny sentymentalizm” – to po prostu doskonała muzyka, na temat której nie ma się co dłużej produkować. Należy „Rudder” i „Killwater” po prostu kupić, włączyć i przypomnieć sobie (albo zdziwić, jeśli ktoś nie znał), jak genialnie grało się w Polsce ponad 20 lat temu.
(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)
(o)(o)
A Fonoradar, po zawieszeniu działalności przez Instant Classic, wyrósł na najciekawsze wydawnictwo w Polsce. Zaraz wypuści w świat June of 44 i Titanic Sea Moon. Tak trzymać.
(o)(o)
„Rudder” wydało w 1997 Nikt Nic Nie Wie, „Killwater” – w 2000 Dead Sailor Muzic.
(o)(o)
Tomek i Irek Swoboda działają obecnie we wspaniałym Columbus Duo. Właśnie ukazał się split tego duetu z Guiding Lights, wydany przez Fonoradar Records.
(o)(o)
Ciąg dalszy nastąpi.
Dzięki!
PolubieniePolubienie
Nie ma za co.
PolubieniePolubienie
I have the first album Rudder where I can download the seconds album on your sites?Thanx
PolubieniePolubienie
https://wsm.serpent.pl/sklep/albumik.php,alb_id,4178,Killwater,Thing You can buy mp3 files.
PolubieniePolubienie
Ta reedycja na bandcampie za 300 PLN
Człowiek staje się nieśmiertelny jak ją przesłucha?
PolubieniePolubienie
Trzeba by spytać w Fonoradar Records :)
PolubieniePolubienie
bartolomeo – Thing – Killwater nigdy nie ukazał się w digitalu więc to nie reedycja. Niektóre wytwórnie nie są zainteresowane sprzedażą plików cyfrowych – niestety bandcamp ma to w dupie i z automatu wstawia obowiązkowo taką opcję – próbuje się to więc omijać wysoką ceną by ktoś nie kliknął i nie wprowadził się na manowce. Fonoradar rec. nie jest zainteresowany digitalem – w pełni zostawia ewentualny dochód z tego – zespołom na ich bandcampach. Thing być może taki wprowadzi. Natomiast zachęcam do kupna reedycji Thing – Killwater na LP – po przesłuchaniu człowiek staje się nieśmiertelny, na jakiś czas…
PolubieniePolubienie
fonoradar – ok, dzięki za wyjaśnienie!
niestety zakup fizyka wyszedłby mnie pewnie tyle co mp3, bo mieszkam dosłownie na drugim końcu świata, a chciałem posłuchać
pozdr i keep up the good work ;)
PolubieniePolubienie