Koncertowe zakupy, prowokujące filozoficzne pytanie, będące jednocześnie ciężkim dowcipem: czy gdy kupujesz płyty od zespołu, tak naprawdę kupujesz je od wydawcy?
Nie chce mi się ostatnio pisać, więc wrzucę zdjęcia, które pstryknął Stef Len (tylko główne jest mojego autorstwa), nie marudząc za dużo. Kolega na dodatek jeździ szybko i bezpiecznie, a także błyskawicznie znajduje miejsce parkingowe. Idealny towarzysz koncertowy, zwłaszcza dla kogoś, kto nie odróżnia koła od kierownicy.

Wyjście Awaryjne to świetne miejsce. No i można mecz obejrzeć.
***
Kiedy ja ostatnio widziałem na żywo młody zespół? Ale na serio młody wiekiem, nie stażem. Ze dwa lata temu w Katowicach, w Drzwiach Zwanych Koniem, gdy grały właśnie zawody. Tyle że w małej salce tej knajpy nie ma znaczenia, czy wystąpi Pidżama Porno czy Shellac – i tak słychać bliżej nieokreślony hałas. A tu, proszę, widzisz bardzo dobry zespół, w którym nikt jeszcze nie siwieje, i wreszcie dowiadujesz się, jak gra. A gra świetnie. Brawo.



Mój ulubiony zespół czy tam jeden z ulubionych (nie można kadzić za bardzo). Zagrali ciężej niż na płytach i koncercie, który miałem przyjemność widzieć w październiku. Wybitna kapela. Mają takie momenty, że się wręcz mistycznie robi.



Tutaj mały wyrzut sumienia. Zaczepił mnie pewien basista i koncert DRAH spędziłem na rozmowie o Stefanie Szczepłku, Swans, Joy Division i zespole GA-GA obwieszczającym naszą porażkę z Hiszpanią w finale igrzysk olimpijskich oraz innych sprawach, o których można gadać godzinami.
Ale moja żona stwierdziła, że panowie zagrali bardzo dobrze. Następnym razem, choćby José Mourinho chciał ze mną gadać o sezonie, w którym wygrał Ligę Mistrzów z Interem, koncertu DRAH nie odpuszczę.


To był kapitalny wieczór. Odwiedzajcie Wyjście Awaryjne, kupujcie płyty zawodów, TSM i DRAH. Chodźcie na ich koncerty.
Amen.