foql & fischerle – personal wastelands [paralaxe editions; 2020] / lfs – tambur [patalax; 2020] / monte omok – mulet [patalax; 2020]

To nie recenzje (obecna kondycja intelektualna nie pozwala mi na ich napisanie), lecz krótkie wzmianki o trzech tegorocznych, niezwykle udanych materiałach: pierwszy wyszedł w barcelońskim Paralaxe Editions, dwie kolejne – w Patalaxie, sublabelu Pawlacza Perskiego, stałego gościa 10fs; wszystkie na kasetach. No i pięknie.

paralaxe-editions.com

paralaxe editions – bandcamp

paralaxe editions – facebook

pawlaczperski.org

pawlacz perski – bandcamp

pawlacz perski – facebook

patalax – bandcamp

patalax – facebook

gosia słomska

mateusz wysocki

foql

(o)(o)

foql & fischerle – personal wastelands [paralaxe editions; 2020]

Współpraca Justyny Banaszczyk (FOQL) i Mateusza Wysockiego (Fischerle). Album powstał w warszawskim studiu FOQL. Artyści, improwizując na dwóch identycznych automatach perkusyjnych, nagle „odkryli niezwykle silną wspólną płaszczyznę”, czego efektem jest „Personal Wastelands”. Polecany materiał zabiera nas na „mgliste «pustkowie» ponurej atmosfery, przywoływanej przez hipnotyzujący dub i skorodowane rytmy”.

Czy ten Wysocki nagra kiedyś coś słabego? Osobiście najchętniej słuchałem tych kawałków, gdy duet porusza się po pustkowiu czegoś, co można by nazwać dub techno.

(o)(o)

lfs – tambur [patalax; 2020]

„Dawno temu, kiedy do naszej krainy docierało słabe światło, byłem małym, wystraszonym stworzeniem. Poruszałem się po omacku z rękami wyciągniętymi przed siebie albo pełzałem tuż przy ziemi, wdychając jej mdły zapach. Pewnego razu znalazłem drzewo. Na jego pniu wymacałem narośl, w którą wpiłem się bez zastanowienia. Zmęczenie wędrówką ustąpiło kiedy poczułem lepki płyn w ustach. Następnego dnia obudziłem się w ciele pokrytym gęstą, zwierzęcą sierścią. Od tamtego czasu przemawiam głosem umiejscowiony w brzuchu”.

Bajka jako wprowadzenie do odhumanizowanej muzyki? Czemu nie. To nie pierwszy raz, gdy artyści siedzący w elektronice, za jej pomocą snują tego typu opowieści, nawet jeśli słuchacz ich dźwięki kojarzy raczej z odgłosem fabryk bądź postapokaliptyczną pustką.

Mnie cztery utwory z epki Ifs (Krzysztof Freeze Ostrowski, Mateusz Wysocki, Gosia Słomska) jednak oprowadzają po opuszczonej fabryce. A może jednak – leci „Zapach” – w końcu kierują do jakiegoś spalonego lasu?

„Tambur” to najciekawszy materiał z trzech, które się tu pojawiły. Chyba że…

(o)(o)

monte omok – mulet [patalax; 2020]

I znów bajka; idziemy przez las. Horror ambient i dub techno duetu Mateusz Wysocki – Gosia Słomska; muzyka, jakiej świat nie widzi. Włączyłem sobie „Mulet” w ramach relaksu po śniadaniu, ale myślę, że najlepiej sprawdzi się wieczorem. Uważajcie na basy, nie ma co wkurwiać sąsiadów w tym trudnym czasie.

(o)(o)

Dobrze, że powstał Patalax, bo choć muzycznie nie odbiega od tego, co wydaje Pawlacz Perski, to widać, że mamy tu do czynienia z konceptem, za którym stoi – jak w przypadku Pawlacza – doskonała muzyka, ale też nieco odrębna, zwarta opowieść.

limited liability sounds – an homage to luciano berio [cromlech records; 2017]

cromlech records

lls

facebook


fot. Cyprian Wieczorkowski

Prosty ze mnie chłop, więc nie będę się rozpisywał na temat nowego materiału Limited Liability Sounds, poświęconego Lucianowi Berio, awangardowemu włoskiemu kompozytorowi, o którym możecie poczytać chociażby na Bandcampie LLS.

„An Homage To Luciano Berio” zrobił na mnie jak najbardziej pozytywne wrażenie. Zazwyczaj rzeczy otagowane jako „ambient”, „noise”, „experimental” po pięciu minutach wyrzucam z dysku, gdyż są śmiertelnie nudne; w tym wypadku jest inaczej. Płyta nagrana przez Adama Mańkowskiego jest intrygująca, wciąga niepokojącym klimatem, nie nudzi ani przez chwilę – nawet ponadsiedemnastominutowy „Chants Parallèles (sons fixés)” nie jest wyjątkiem; więcej – to chyba najbardziej frapująca część płyty.

W ubiegłym roku pisałem o „LKLTS”, wspólnym – zdecydowanie udanym – dziele LLS i Kordiana Trudnego. Płyta przeszła bez echa. Mam nadzieję, że z „An Homage To Luciano Berio” będzie inaczej.

faro – roma [2016]

10fuckingstars-wordpress-com

bandcamp

Ciekawe, czy zdarzają się jacyś scenowi weterani, którzy cieszą się, że: „o, Robert Iwanik, Krzycz”, a potem włączają takie Faro i zastanawiają nad tym, co tu się odpierdala.

***

Faro to Robert Iwanik plus goście. „Roma” powstała przy udziale takich postaci jak: Grażyna Auguścik, Doug Scharin (Codeine, HiM, Rex, June of 44, Enablers), Eugene S. Robinson (Oxbow), Darin Gray (Dazzling Killmen, You Fantastic!, Grand Ulena, Jim O’Rourke, On Fillmore, Chikamorachi, Tweedy), Dawud Mateen (Alchimia) i Przemysław Drążek (Krzycz, Rope, Mako Sica). Nie jest to jednak tzw. supergrupa, a wizja Roberta, zrealizowana przy pomocy znakomitych znajomych i przyjaciół.

***

„Roma” może w pewnym stopniu przypominać „Aurorę” Alchimii – fenomenalną, zeszłoroczną płytę innego projektu, za którym stoi Iwanik. Faro jest jednak bardziej, powiedzmy, abstrakcyjne i mroczne, a sam materiał o wiele dłuższy, niż to, co znalazło się na „Alchimii”, więc początkowo może wydawać się rozlazły i nużący. Sprawdziłem na sobie: jeśli dać „Romie” szansę – ta wciąga.

***

Na szczęście to już nie te czasy, gdy trzeba było się nagimnastykować, żeby przybliżyć czytelnikowi to, co znajduje się na płycie; dziś wystarczy wejść na Bandcamp.

***

„Roma” Faro to materiał, który najpierw mnie – w porównaniu z „Aurorą” Alchimii – rozczarował, ale teraz wiem, że będę do niego wracał.

warten – e230 [2016; pointless geometry]

10fuckingstars.wordpress.com

bandcamp

facebook

Chyba ze dwa miesiące temu miałem wymyśloną recenzję tej płyty, ale jej nie spisałem. Albo spisałem i gdzieś się zapodziała. Nie pamiętam, jak leciała, i teraz trzeba się męczyć na nowo. Aha, było chyba coś o tym, że w tym roku nie wychodzą w Polsce dobre gitarowe płyty, ale szeroko rozumiany „experimental” ma się jak nigdy.

Szkoda, że tamte wypociny przepadły, bo chyba nieźle mi się pisało, a jeśli coś nie jest rockiem, to trudno się na temat tego czegoś produkować.

***

„E230” zaczyna się od szumiącego „Loading Only”, przyozdobionego ładnie buczącym basem (tak go przynajmniej słychać z empetrójki). Sąsiedzi byli nim na pewno zachwyceni; nie chciało mi się wstać, żeby przyciszyć.

Niepokojący „Regaining Balance. First Trip” przypomina trochę klimatem „Mercurial Rites” Hair Police. Aż czeka się na to, gdy wejdzie wokal.

„The Grove” brzmiał mi jak cover Pan Sonic, teraz tak nie brzmi (a może jednak). Pamiętam, gdy usłyszałem po raz pierwszy Finów: dostałem gęsiej skórki. A usłyszałem ich w Viva II.

Najbardziej rockowe (he he) „Transposition” świetnie zamyka „E230”. Przy wcześniejszych, bardzo minimalistycznych kawałkach brzmi niemal jak „experimental progresywny”.

***

Za całością stoi Wojtek Kurek. Materiał nagrano latem i zimą 2014 roku. Wyszedł dopiero w kwietniu 2016.

Cztery świetne numery, jedno z lepszych wydawnictw tego roku. A najfajniejsze jest to, że za każdym razem słucha się Warten jakby na nowo.

„najlepszy dzień raczej masz już za sobą”

10fuckingstars.wordpress.com

(o)(o)
(o)(o)
(o)(o)

W linkach składanka: po jednym kawałku z moich ulubionych płyt minionego roku. Nie najlepszych, a ulubionych (im kawałek dalej na liście, tym płyta bardziej mi się podobała). Dziś wychodzi tak wiele albumów, że robienie nadętych zestawień typu „Płyta roku” mija się z celem. Sam Oren Ambarchi wydaje kilka rzeczy rocznie, podobnie Matthew Shipp. Jakim cudem miałbym to wszystko ogarnąć?

Rok zacząłem od płyty Martim Monitz. Służyła mi jako soundtrack do jazdy na terapię poznawczo-behawioralną. Polecam. Płytę, nie terapię, bo ta przypomniała mi, czemu jeden z moich profesorów na filozofii gardził psychologią.

***

To było 12 miesięcy, w czasie których wyszło kilka dobrych polskich płyt. Na przykład Ukryte Zalety Systemu. Choć trochę się rozczarowałem, bo sądziłem, że to jakieś dzieciaki, a na koncercie widziałem, że jeden z członków zespołu jest bardziej siwy niż ja. Zaskoczył też Brooks Was Here, podobała mi się Melisa. Fantastyczną płytę nagrała Alchimia – załoga z Polakiem na pokładzie: Robertem Iwanikiem.

Co do zagranicy, nie trafiłem na naprawdę wielką płytę. Nie ukazał się żaden album noiserockowy, który rzuciłby mnie na kolana. Najbardziej w tej materii spodobał mi się materiał Super Luxury. My Disco i Cherubs (oba zespoły wysoko w zestawieniu) nie brzmią jednak jak noise rock.

No i Liturgy dało po głowie. Dziwny zespół.

***

Najlepsza piosenka: „Birds of Flims” Sun Kil Moon. To numer na miarę „Like a Rolling Stone”. Coś pięknego.

***

Nie obyło się też bez rozczarowań. Ostatni Protomartyr jest nudniejszy niż esej Michnika.

***

Na koncertach wielu nie byłem, choć np. [peru] widziałem trzy razy. Polecam wszystkim, bo to mili ludzie, a i instrumenty nie bardzo im przeszkadzają w graniu.

Największe wrażenie zrobił na mnie Sunn O))) na Off Festivalu. Inna sprawa, że ja na tych Offach niespecjalnie jestem trzeźwy.

***

Tu napisałem co nieco o polityce i naszej alternatywie, ale wykasowałem. Zamiast tego, ładna dziewczyna z fajnego filmu:

daisy

***

Przeczytałem też parę książek. Największe wrażenie zrobiły na mnie: „Limonow” Emmanuela Carrère’a, „Od zwierząt do bogów” Yuvala Noaha Harariego i „Sześć tysięcy gotówką” Jamesa Ellroya. Ten ostatni to ma łeb, ja pierdolę.

***

Odkryłem również sens życia: jest nim oglądanie „Seinfelda”. Niestety, ma on tylko dziewięć sezonów, a do dwóch ostatnich nie było napisów. Ale za to do „Deadwood” były wszystkie.

al

No i to, co zrobił Jon Voight w „Rayu Donovanie”… Kłaniam się w pas.

***

Filmy tez oglądałem. Najlepszy był „Mad Max: Na drodze gniewu”. W kinie czułem się niemal jak z Tatą za komuny na „Gwiezdnych wojnach” (tez dobre te nowe) albo „Indianie Jonesie”.

***

Dziękuję wszystkim, którzy pisali komentarze tu – na blogu, i na fejsie. Także wszystkim, którzy podsyłali swoje płyty: zwłaszcza Marcelowi, który chyba cztery we mnie wmusił. :) No i Piotrowi z Martim Monitz, który zachował się zaskakująco, ale zdecydowanie na plus.

Jeśli jakiejś nie wrzuciłem / nie zrecenzowałem – sorry. W pojedynkę prowadzę blog, a muszę jeszcze pracować, a weekendy mam zajęte piłką nożną.

***

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.

%d blogerów lubi to: