Wymyśliłem recenzję podczas spaceru z psem, ale potem nie chciało mi się jej zapisać. Napisałem nową i przez głupotę ją usunąłem. Jak mi zniknie ta, wkleję fotkę Charliego ze spaceru i wystawię samą ocenę.
***
Po czym poznać więcej niż dobry zespół? Między innymi po tym, że potrafi trzymać słuchacza w napięciu, grając utwory trwające kilkanaście czy nawet 20 minut.
Świetny przykład to otwierający całość „Czarodziej”. Panowie najpierw powoli rozwijają ten kawałek, by w końcu wygenerować nieliche emocje. Co ciekawe, zaczynają, jakby byli początkującymi muzykami, patrzącymi na swoje ręce, żeby się nie pomylić. Nie wiem, czy był to świadomy zabieg, ale świetnie to wyszło, zwłaszcza że część z nich (albo całość – nigdy nie pamiętam) to wykształceni muzycy.
Równie dobry jest inny kawałek, którego z uwagi na czas trwania też raczej nie puszczą w radiu – „Calm the fuck down”. Chwilami – jakby japońskie Mono grało – niebezpiecznie ładny, ale świetny.
***
Ciśnienie tworzy post-rock, a będąc bardziej dokładnym – „violin and french horn ridden, jazz influenced, experimental, apocalyptic post rock”, jak sam kwartet określa swoje dzieło.
Można by tu jeszcze dodać to i owo, jeżeli chodzi o opis muzyki zawartej na „Radio Edit” (świetny tytuł). Mnie ucieszył ewidentny wpływ krautrocka w „Zeroku”, numerze chwilami również niemal funkowym.
***
Muzyka Ciśnienia – nagrana na żywo, bez publiczności – został wygenerowana za pomocą basu, klawiszy, bębnów i instrumentów raczej niekojarzących się z rockiem – skrzypiec oraz rogu (imponująca robota Michała Zdrzałka). Gitara elektryczna pojawia się jedynie we wspomnianym „Calm the Fuck Down”, choć ja słyszę ją w również we wspomnianym „Zeroku” oraz zamykającym płytę bonusie „Reisefieber”. Zostałem jednak poinformowany przez osobą dość kompetentną, bo basistę zespołu – Michała Paducha, że to jednak „stara, dobra, czechosłowacka Jolana Diamant Bas”.
***
Ciśnienie potrafi zagrać i lirycznie, i przypierdolić (zwłaszcza na żywo z udziałem publiczności – wiem, bo widziałem kilka razy). A „Radio Edit” to na razie najlepsza polska płyta w tym roku, choć przecież „Pleń” Plenia, „ZZZU” ZZZU i „SERP” Motyli i Maszyn też są rewelacyjne. Tylko za granicą – nie licząc wznowień – się opierdalają. ;)
***
„Radio Edit” dostępne jest w tej chwili jedynie na Bandcampie w formacie cyfrowym. Gdy zespół znów będzie mógł grać koncerty, pojawi się CD.
(o)(o)(o)(o) (o)(o) (o)(o) (o)(o)