burnt friedman & jaki liebezeit ‎– secret rhythms 4 [2011] / mert alas & marcus piggott

linki w komentarzach / links in comments

nonplace.de

burnt friedman.com

Jakiś czas temu ktoś, bodajże na Noise Rock Now, zadał pytanie o najlepszego perkusistę? Jedna z odpowiedzi brzmiała: „Brian Chippendale z Lightning Bolt”, ale zaraz poszła kontra: „Nie ma szans. Jaki Liebezeit”.

Często jest tak, że jak się rozpada jakiś wybitny zespół, to potem jego członkowie zamulają. Robią inne rzeczy, zupełnie nie dorastające do tego, co wydawali wcześniej, aż dochodzą do momentu reaktywacji, często niezbyt udanej. Z geniuszami z Can było inaczej, również z Liebezeitem. Uwielbiam to, co nagrywał z Berndem Friedmannem. Seria „Secret Rhythms” jest fantastyczna.

Liebezeita widziałem raz na żywo – w 2004 r. grał z Friedmannem i Nu Dub Players. Nie był to wybitny koncert (coś tam nie stykało, jakby niektóre numery nie zostały dopracowane), ale ogólnie – gitara, było świetnie. Patrzyłem jak zahipnotyzowany na Liebezeita, przepuszczając jakichś zjebów, którzy zamawiali żarcie i zwisało im, co się dzieje na scenie. Słuchasz Jakiego Liebezeita, a tu jakiś pacan robi slalom z bograczem. Wspaniała publika.

Hans Liebezeit zmarł 22 stycznia 2017 r. Miał 78 lat.

***

Mert Alas & Marcus Piggott. Pewnie nic by się nie stało, gdyby fotografia (około)modowa skończyła się na Guy Bourdinie, ale niektóre ze zdjęć tego duetu ogląda się z przyjemnością.

%d blogerów lubi to: