Kończę czytać Wszyscy kochają nasze miasto Marka Yarma. Co prawda alternatywna interpunkcja, zastosowana tradycyjnie przez Wydawnictwo Kagra, może wykończyć psychicznie, ale jednak świetnie się czyta tę historię mówioną o Seattle. Wniosek jest oczywisty i niewesoły: muzycy rockowi to ćpuny, alkoholicy i kretyni. „I muzyczki” – ktoś doda. Trudno nie dodać, skoro jedną z bohaterek książki jest Courtney Love.
A jak z jazzmanami? Ci też lubią kirzyć, ale może w ich głowach aż tak mocno nie hula wiatr, jak w łbach rockmanów. Pomyślałem o tym, trafiając w „Non Stopie” na zwierzenia Sławomira Kulpowicza, które spisał Wojciech Soporek. Sami poczytajcie:


W sumie niczego nie wiedziałem na temat tego obdarzonego nieco demoniczną urodą artysty. Ten tekst to świetna sprawa.
Przy okazji wrzucam dywagacje na temat niedoszłej reaktywacji The Smiths z tego samego NS. Wygląda na to, że było stosunkowo blisko tego rozpalającego wyobraźnię (Anglików) wydarzenia. A tak w ogóle, w życiu bym nie pomyślał, że zespół Morrisseya i Johnny’ego Marra istniał jedynie pięć lat.

Okładka tego numeru „Non Stopu” jest taka sobie, natomiast przedostatnia strona prezentuje się bardzo ładnie:
