
dostaję mnóstwo płyt do recenzowania, ale w związku z tym, że po pierwsze uważam pisanie o muzyce za durne zajęcie, a po drugie raczej nie mam na to czasu, rzadko się tym zajmuję. czasem jednak pojawiają się lekkie wyrzuty sumienia, gdy słucha się nagrań, nad którymi należało się pochylić.
oto pliki zapisane 4 marca br. na dysku, składające się na płytę narren pt. „monka”. kosmiczny – jeśli w kosmosie panuje względny spokój – ambient z wrocławia. parę razy słuchałem tego materiału i parę razy kusiło mnie, żeby przysiąść nad recenzją, ale jednak ambient jest czymś tak trudnym do opisywania, że musi człowieka naprawdę trochę natchnąć, żeby mu się chciało ponapierdalać w klawiaturę. tak miałem w przypadku wspaniałego „archival recording for paolo monti” coagulant. inna sprawa, że wyszła mi wtedy kiepska recenzja.
narren, ogólne rzecz biorąc, koi, choć czasem podczas tych kosmicznych podróży zdarzają się turbulencje (jak w rewelacyjnym „grify”). taki ambient mógłby nagrać j spaceman we współpracy z jakąś legendą krautrocka.
„monka” to płyta z piękną muzyką.
(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)(o)
Jeden komentarz na temat “narren – monka [opus elefantum; 2022]”