william basinski – the disintegration loops II [2003] / francis giacobetti (znowu)


linki w komentarzach / links in comments

bandcamp

temporary residence

2062

Mając w tym roku pewne problemy z zaśnięciem (wspominałem o tym wstrząsającym fakcie przy okazji recenzji nowej płyty Melatonów), wziąłem sobie listę 50 najlepszych ambientowych albumów wg Pitchforka i – ze słuchawkami na uszach – leciałem z nią na noc po kolei. Zacząłem od Ambient 1: Music for Airports Briana Eno (1. miejsce), obecnie jestem na Ambient 4: On Land (24. miejsce). Jak widać, Eno jest dość cenionym twórcą, choć sam wolę paru innych. W tej chwili nie mam już żadnych problemów, żeby uderzyć w kimę, o czym świadczy fakt, że ostatnio zasnąłem przy Junkyard The Birthday Party.

Ambientu słuchałem od lat, choć mam do niego stosunek ambiwalentny (ambientwalentny, he, he). Wydaje mi się – słusznie czy nie – że to muzyka, w której chyba najłatwiej o ściemę. Czy też najłatwiej nabrać niewyrobionego słuchacza – powie jakiś snob. Jak kto uważa.

Puścisz komu Playthroughs Keitha Fullertona Whitmana, ten zacznie cmokać, a ty mu, że to twój utalentowany kolega z bloku obok. Konsternacja.

Tak czy siak, słuchając „gatunku eksperymentalnej muzyki elektronicznej, cechującego się odejściem od linearnie rozwijanej linii melodycznej” (w tym rzeczy nieujętych w liście Pitchorka, np. wspaniałej Noveller)… dopisałem sobie do swojej własnej listy płyt wszech czasów (ogólnej, nie ambientowej) The Disintegration Loops II Williama Basinskiego.

Ten wyszkolony klarnecista jest jednym z najbardziej znanych twórców ambientu, którego przez lata niesłusznie olewałem, a teraz cenię na równi z Timem Heckerem.

O TDL II wspomniany Pitchfork pisał, że „to muzyka, która pozwala ci uwierzyć w Niebo, że właśnie takie dźwięki muszą z niego płynąć”, a niejakie ARTINFO mniej poetycko skomentowało, że to „dwie najważniejsze minimalistyczne kompozycje poprzedniej dekady” (teraz mamy już dwie wstecz).

Nic dodać, nic ująć. Słuchanie tej płyty w nocy, najlepiej na słuchawkach, to wspaniałe przeżycie. Coś mistycznego, czyż nie?

Pod wrzuconym na YouTube’a d|p 3 możemy przeczytać, jak powstał ten utwór.

Mnie nawet bardziej podoba się „poszarpany” d|p 2.2. Coś zupełnie niesamowitego. A może jednak nie? Może gdy d|p 3 coraz bardzie się dezintegruje, podoba mi się równie mocno?

Arcydzieło Basinskiego nigdy nie ukazało się na winylu. Pozostałe części The Disintegration Loops również zapewniają niebiańskie orgazmy.

W tym roku William wydał, wraz z Jankiem Schaeferem, płytę …on reflection, ale na razie nie wzbudziła ona we mnie większych emocji.

The Disintegration Loops II – 10/10. Inna sprawa, że przy takiej muzyce używanie jakichkolwiek skal ocen należy do komedii.

Nawiązując na końcu do Eno, wspomnijmy, że Basinski może się pochwalić dziełem Music for Abandoned Airports: Tegel.

***

Serge Gainsbourg i Jane Birkin w obiektywie Francisa Giacobettiego – kiedyś to musiał być skandal, dziś mogłaby się obruszyć co najwyżej moja babcia, choć i tego nie jestem pewny. Chociaż… skoro Przyjaciele oskarżani są o homofobię, a Seinfeld o rasizm – kto wie. Prawicowe pojeby i lewicowe sztywniaki są w stanie przyczepić się do wszystkiego.

Tak czy siak, nie mogłem sobie odmówić drugiej wrzutki z fotografiami Giacobettiego. Nieoczywiście piękna Birkin i Gainsbourg, który miał urodę taką bardziej, rzekłbym, houellebekowską, ale cóż – Artysta.

Jeden komentarz na temat “william basinski – the disintegration loops II [2003] / francis giacobetti (znowu)”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: