fot. Michał Wolski
Nazwa „Fischerle” pojawiła się wcześniej na blogu przy okazji bardzo udanej składanki. „Ptylotics” to jedno z trzech tegorocznych wydawnictw amerykańskiego, kasetowego (jak zresztą nazwa wskazuje) labelu Spring Break Tapes.
Pierwszy odsłuch posłużył mi jako ścieżka dźwiękowa do jazdy tramwajem. Po lewej dziewczyna ze słuchawkami (ciekawe, czego słuchała), przypominająca styczniową modelkę z kalendarza Hajmana; po prawej młody gość z aparatem słuchowym (więc nikt krzywo nie spojrzy na to, że nie ustąpił miejsca starszej pani); na lewo po skosie widok grubej kobiety, próbującej zdążyć na rzeczony tramwaj. Eklektyzm postaci, które łączy ten sam środek komunikacji (puszysta niewiasta zdążyła). Również kawałki na słuchanym materiale Fischerle są eklektyczne, choć pasują do siebie. Zostały zapakowane w bardzo ładnie wyglądającą kasetę o nazwie „Ptylotics”.
Jak możemy przeczytać na Bandcampie i stronie wydawcy, opisywany materiał żeni estetykę dub-techno z hip-hopem (w „Morning Gate” słyszymy klasyczne skrecze, za które odpowiada DJ Stosunkowodobry; miażdżąca ksywa).
Określanie tej muzyki jako mariażu dub-techno z hip-hopem (czyli czegoś, co może kojarzyć się raczej przystępnie) ma sens, choć to uproszczenie. I gdy fragmentami robi się nawet podejrzanie przyjemnie, Fischerle potrafi poczęstować słuchacza dźwiękami niemal niepokojącymi czy też niemal irytującymi. Zawsze intrygującymi.
„Ptylotics” dudni w uszach jak trzeba.
Jeden komentarz na temat “fischerle – ptylotics [spring break tapes; 2018]”