paide & fischerle presents doubts 2 [pawlacz perski; 2018]


bandcamp

facebook

„«Doubts» to kompilacja, której naczelną zasadą jest poszukiwanie nowych rozwiązań dla wybranego gatunku muzycznego. W tym celu zapraszani są artyści i producenci muzyczni niezwiązani ze sceną i «analizowanym» w kompilacji gatunkiem. W pierwszej części Doubts głównym wątkiem było dub techno. Druga odsłona «Doubts» to próba reinterpretacji Chicagowskiego Footworka oraz tempa 160 BPM”.

O „Chicagowskim Footworku” oraz „tempie 160 BPM” miałem mniej więcej takie pojęcie, jak Szpakowski o piłce nożnej: gdy ma dobry dzień, Kovačicia nazywa Kovačeviciem, gdy gorszy – Messiego Maradoną. Postanowiłem jednak i tym razem, w przerwie między kolejnymi odsłuchami „Jericho Sirens” Hot Snakes, zmierzyć się z nowym materiałem wydanym przez Pawlacz Perski. Od razu też nabrałem ochoty na wspomnianą „jedynkę” – z interpretacjami dub techno.

Ze składankami często jest taki problem, że są zbyt eklektyczne i/lub nierówne. Na „Doubts 2” eklektyzm jest akceptowalny, a „nierówność” polega na tym, że kawałki dobre sąsiadują ze świetnymi. Całość pozostawia też uczucie niedosytu, gdyż numery chociażby Freeze, Mechu i Zemlera są po prostu zbyt krótkie.

Nie jest to jednak przypadkowo sklecona płyta, gdyż – jak sądzę – celowo na koniec wybrano Micromelancolié, z kawałkiem zahaczającym o kosmische Musik. Gdyby wsadzić ten utwór w inne miejsce, mógłby jedynie zburzyć strukturę „Paide & Fischerle presents Doubts 2”.

Mnie najbardziej przypadło do gustu to, co zrobili Maciej Maciągowski, Freeze, Hubert Zemler i Mech. Jak się to ma do „Chicagowskiego Footworku” i „tempa 160 BPM”, niech napiszą znawcy.

4 myśli na temat “paide & fischerle presents doubts 2 [pawlacz perski; 2018]”

  1. „(…) sieć wielokulturowych powiązań biegnących ponad czasem i przestrzenią”. Zapachniało lekko Pszemkiem Góldą.

    Gość jest erudytą i poetą, ja prostakiem lubiącym obejrzeć mecz i opierdolić bronka. No i ja SŁUCHAM płyt, które nieudolnie recenzuję. xD

    Polubienie

  2. No, no.

    Przynajmniej jeszcze nie mamy w recenzjach obowiązkowego uwzględnienia perspektywy dżenderowej, rasowej i ogólnie priwiledżowej, jak na tzw. Zachodzie.
    Chociaż np. recenzje Schwarzenberg-Czerny w Polityce to już idą w tę stronę. Czyli w recenzji nie ma praktycznie informacji o czym jest film ani czy jest dobry czy nie, tylko głównie prezentacja poglądów autorki. Części autorów na Dwutygodniku też chyba się wydaje, że czytają ich lewicowe elity uniwersyteckie z USA a nie Józek z Gochą, których interesuje czy film / serial są warte obejrzenia czy nie, a nie stosunek twórców do grup defaworyzowanych / interwencji w Iraku / ochrony foki pospolitej / inne. Jakby ci ludzie nie mieszkali w Warszawie, tylko np. w Sosnowcu, to by im się od razu poprawił poziom kontaktu z rzeczywistością… :D

    Ale Synów Kemeta oraz Nadchodzącą Kometę, lansowanych przez Rafała jednak polecam. A ja przecie dżezu z zasady nie słucham.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: