Kogo byś wolała: misiowatego męża, autora książek kucharskich z przepisami na potrawy z kurczaka czy przystojnego kochanka – rykszarza?
„Take This Waltz” to historia opowiedzianą już milion razy. Ona (Michelle Williams) – znudzona, marzy o Grecji, Wenecji… Nie dokładnie tak, ale podobnie. On (Seth Rogen), zajęty robotą, nie zauważa, że coś nie gra. Było milion razy, ale ogląda się z przyjemnością. I chyba nie chodzi tylko o moją słabość do Williams (zagubienie bohaterki gra tu tak, że chwilami zastanawiałem się, czy Margot nie ma problemów psychicznych i film nie pójdzie właśnie w tę stronę).
Niemal wszystko jest ładne i kolorowe, pojawiający się kochanek (Luke Kirby) nieco odrealniony (wydawać się może do pewnego momentu, że jest tylko projekcją Margot), a mąż to poczciwina, która zapewne nie wygrałaby z tamtym w konkursie piękności. „Take This Waltz” nie jest jednak tzw. komedią romantyczną, o czym świadczy chociażby bardzo dobra scena na karuzeli, w której bohaterowie zostają sprowadzeni na ziemię. I to dosłownie. Również sceny erotyczne wychodzą poza kanon komedii romantycznych. Chyba że coś się w tej kwestii zmieniło, nie jestem ekspertem.
Jeżeli można mieć o coś pretensje, to o kicz sekwencji krótkich scen połączonych z tytułowym kawałkiem autorstwa Leonarda Cohena, i o pewną sztampowość męskich postaci, jeśli porównamy je z Margot, a i Geraldine (Sarah Silverman) jest chyba ciekawsza niż panowie. No cóż, w końcu film robiła kobieta i nawet jeśli faceci służą za tło do rozważań na temat natury pań, to film i tak wart jest obejrzenia (marksizmu-feminizmu, na szczęście, nie uświadczysz).
A podczas napisów końcowych powinien lecieć kawałek Paraphrenii „Szanuj to co masz”. No i czasem lepiej nie wychodzić z domu.
Bardzo lubię tę scenę: http://www.youtube.com/watch?v=Uhru9oeC4CQ
PolubieniePolubienie
Ja akurat chyba wolałbym, żeby jej nie było.
PolubieniePolubienie
Bo byś tak nie umiał opowiadać:)
PolubieniePolubienie
Nie umiem gotować, co nie oznacza, że usunąłbym sceny kuchenne.
PolubieniePolubienie