Dostałem namiary na tę płytkę od Kuby Ziołka (Alameda Trio, Hokei, Stara Rzeka, Ed Wood, T’ien Lai) pod koniec lutego. Miałem o niej napisać niemal od razu, ale – jak mam w zwyczaju – zamarudziłem, i teraz muszę walczyć z wyrzutami sumienia, bo to fantastyczna płyta. Chyba tylko upadek rządu sprawiłby mi większą radość niż „Tzimtzum”. Jakoś tak się Alameda Trio udało, że nagrali spójną rzecz, łącząc skrajne estetyki, np. płynnie przechodząc od niemal blackowego fragmentu po coś, co można by bez wdzięku nazwać postrockową psychodelią. Albo posłuchajcie, jak wykurw z początku drugiego numeru przechodzi w coś, co Lowercase mogliby zagrać na „Kill the Lights”. Zajebiste. I szkoda, że trwa tylko 12 minut. [6-/6] (Minus, bo za krótkie).
Kuba ma też swój, jak to nazwał, „mikro niby-label”. Gorąco polecam:
Dobre, ale faktycznie za krótkie.
PolubieniePolubienie
Inna sprawa, czy udałoby się utrzymać poziom przy większej ilości numerów. Słucham np. nowego Pissed Jeans i jakoś nie mogę tego łyknąć w całości, no ale może dlatego, że na „Honeys” jest jeden kawałek dużo lepszy od pozostałych – http://www.youtube.com/watch?v=NDeQqG-Q4Ps
PolubieniePolubienie