>
(Polska 2002; sc. i reż. Krzysztof Zanussi)
Nie chce mi się pisać o filmach, ale dla tego zrobię wyjątek.
Krzysztof Zanussi zadebiutował bodaj w 1958 roku. Co sprawiło, że reżyser z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem obsadza w głównej roli fatalnego Pawła Okraskę, a w roli drugoplanowej – koszmarnego Karola Urbańskiego? Gdy ten pierwszy uśmiecha się w finałowej scenie na plaży, ma się ochotę dać mu w mordę; co do drugiego, to Steven Seagal wypada przy nim niczym Laurence Olivier.
Cieszę się, że Zanussi od lat porusza w swych filmach ważne tematy, że pokazuje, iż kino to nie tylko Jason Statham i szybki montaż, ale Suplement jest nie tylko żałośnie zagrany przez wymienionych panów, ale i kurewsko pretensjonalny. Główny bohater zostawia dziewczynę (Monika Krzywkowska), idzie do klasztoru, wraca, miota się, nie chce z nią sypiać, idzie zamarznąć w góry… Tak, tę rolę mógłby udźwignąć tylko Daniel Olbrychski. ;)
Za ten suplement do Życia jako śmiertelnej choroby przenoszonej drogą płciową twórca Barw ochronnych powinien dostać medal. Z kartofla.
Plus za obecność w filmie Zbigniewa Zapasiewicza.
[0+/6]