Canal Plus ma ostatnio żenującą ofertę programową, więc zdziwiłem się, że puścili ten film. Dokument jest ciekawy, choć zostawia niedosyt – za dużo gadania, za mało archiwaliów. Naprawdę szkoda, że tak mało jest fragmentów koncertów.
Na temat Iana Curtisa wypowiadają się m.in. koledzy z Joy Division, Genesis P-Orridge (przebrany za kobietę i podpisany jako „wróżka telewizyjna”) oraz kochanka Iana, Annik Honoré (po latach wciąż zafascynowana Curtisem; na refleksję, że rozpieprzyła mu małżeństwo i po części życie, byłej dziennikarki nie stać). W związku z tym, iż o wokaliście Joy Division wypowiadają się sami przyjaciele i znajomi, nie usłyszymy o nim praktycznie złego słowa, a wiadomo, że Curtis miał ciężki charakter. fajne jest to, że film Granta Gee de facto dotyczy Joy Division, nie tylko Iana.
To, co najciekawsze w tym filmie, to Manchester lat 70. Archiwalne zdjęcia pokazują niewiarygodny syf tego miasta (Peter Hook mówi, iż po raz pierwszy zobaczył drzewo, gdy miał 9 lat). Tak, tam raczej nie dało się grać hipisowskich numerów.
Co do samych członków zespołu, to czas najsłabiej dotknął chyba najmniej mówiącego w filmie Stephena Morrisa. Wiecznie roześmiany Hook i robiący wrażenie spokojnego… bo ja wiem… biznesmena? guru jakiejś wyluzowanej religii? Bernard Sumner jakoś średnio dziś kojarzą się z Joy Division i Ianem Curtisem.
Annik Honoré w filmie Joy Division