>
Człowiek ringu (USA 2005; reż. Ron Howard; sc. Clifford N. Hollingsworth, Akiva Goldsman).
Historia Jamesa J. Braddocka, legendarnego boksera, który w czasie Wielkiego Kryzysu odbił się od dna i wygrał walkę o mistrzostwo z – delikatnie mówiąc – faworyzowanym Maksem Baerem (Damon Runyon nazwał Braddocka „Cinderella Man”, co po polsku – jak wiemy – znaczy „człowiek ringu”).
Film jest dobry, gdy jego akcja dzieje się na ringu Russell Crowe, jak niemal zawsze, zdecydowanie daje radę i pokazuje, że jest po prostu jednym z najlepszych współczesnych aktorów. Gorzej, gdy obserwujemy wydarzenia poza ringiem: tu mamy banał i nudę.
Hollywoodzcy macherzy musieli się oczywiście popisać. Tym razem dodali cech negatywnych Baerowi, robiąc z niego wybitnego kutafona. W rzeczywistości ów bokser miał inny, lepszy charakter.
„Cinderella Man” „Wściekłym bykiem” nie jest, ale obejrzeć można.
[3/6]