>
Dobry agent (USA 2006; reż. Robert De Niro; sc. Eric Roth).
I znów ktoś, kto decydował o polskim tytule filmu, musiał się popisać i zamiast pasterza, dać agenta. Film o agentach, więc w tytule musi być agent. Proste.
A trzeci, po udanym „A Bronx Tale” i słabym „The Score”, film De Niro bardzo pozytywnie zaskakuje. Trwa 160 minut i przypomina czasy, gdy kino nie było sztuką od święta. Świetny jest Matt Damon w roli tytułowej (przeciętniak idealnie pasuje do roli przeciętniaka), wartości obrazowi De Niro dodaje też obecność jego samego oraz Joe Pesciego. Doskonała jest muzyka Jamesa Hornera, Bruce’a Fowlera i Marcelosa Zarvosa, wzmagająca ponury klimat filmu.
I gdy Martin Scorsese kręci dokument o truposzach z Rolling Stones, jego przyjaciel i uczeń nakręcił rzecz, która chwilami ociera się o wielkość.
PS Alternatywna recenzja: chujowy. Myślałem, ze jak gra ten gość, co grał Bourne’,a to coś się będzie działo. No i za długi.
[5-/5]